Arkadyjka I DS
Jump to navigation
Jump to search
Jest to wydanie specjalne gazety pod tytułem Arkadyjka.
Autor : Sielimek
Do : Dunor, Camaris, Regan, Alldil, Ewillen, Paikuhan, Garwah, Siro,
Rusty, Elian, Densar, Sheala, Morglum, Yaldandar, Zurlich,
Yarghard, Aldil, Tliff, Greel, Denea, Kerhold, Tirith, Gumgrin,
Lothtar, Sachiel, Grolsz, Gilavandrel, Aldanar, Lucjusz,
Opnitofog, Prevaler, Can, Gawlak, Vookash, Grusia, Okultich,
Dumbar, Hakon, Leimgraill, Aenyeth, Hunvert, Artemiss, Cannard,
Paulus, Rastak, Gvynned, Krep, Bergal, Ziela, Gilbor, Herd, Hugo,
Gart, Perril, Gurik, Crauld, Sindawe, Dalamar i Samanti
CC : Sielimek
Data : 18 IV 2002
DOTAEK SPECJALNY ARKADYJKI
Dzien Gnomi 1 kwietnia...
Jak zapewne wiekszosc z Podroznikow wytrwalych zauwazyla, dnia rzeczonego
wielkie dziwy miejsce mialy. Co wiecej. Okazalo sie, ze sen byl to jedynie,
ze to, co wszyscy zywymi obrazami pamietamy bylo tylko dzielem naszych ( czy
aby na pewno ) wyobrazni. Jednak sen byl niepokojacy a zarazem przejmujacy.
Straszny i piekny zarazem. Obcy a znajomy kazdemu jednoczesnie. Wszystko
to sklonilo nas, Redakcje do osobnej rozprawy na temat powyzszy.
Widziane Oczyma Naczelnego
Trudno okresilc poczatek halucynacji. Wydaje sie jednak ze zaczela sie ona
w momencie gdy Jezdziec Apokalipsy mial Swiat nawiedzic. Wtedy to upatruje
zapadniecia wszystkich w sen tajemniczy za sprawa Czarodziei. Bowiem okazalo
sie, ze czarodzieje poskromili jezdzca i odepchneli go na czas jakis od
zstapienia na swiat. A przeciez kazdy wie ze nadejscie jezdzca jest
nieuniknione i nic nie moze go powstrzymac. Mieszkancy jednak nie zwrocili
na fakt ony wiekszej uwagii i dalej zyli swoim rytmem. Osobiscie po tym
zdarzeniu rozprawialem w karczmie z Redaktorem Rustym gdy list dziwnej
tresci do mnie doszedl.
"Bobolak na poczcie w Nuln jest,
i wsrod Pan wzbydza wielkie
zainteresowanie."
A przeciez wiemy wszyscy, ze Bobolaki zbytniej urody nie maja !!! Totez
zdziwienie moje bylo ogromne. Chcialem podzielic sie ona nowina z Redaktorem
Rustym, gdy ten nagle zniknal. Po prostu. Nie opuscil swiata Arkadii, nie
stracil tez poczucia rzeczywistosci... po prostu zniknal w klebach dymu..
Wiedzac co to oznacza zlaklem sie ledwie ale nie dalem po sobie poznac.
Za redagowanie sie zabralem... no i po niedlugim czasie zaczelo sie...
*** REKLAMA ***
Czasem wielkie masz pragnienie.
Aby sliczne miec kamienie.
Wtem ogarnia Ciem olsnienie.
U Hunverta zlozem zamowienie!!
On w klopocie tym pomoze.
Nie oszuka Cie, bron boze!!
*** REKLAMA ***
Pierwsza rzecz jaka sie zdarzyla byly to okrzyki strachu podroznikow.
Okazalo sie bowiem ze doszlo do niesamowitych mutacji. Szybko skierowalem
sie do lustra i ... o zgrozo... bylem ogromnym CIASTECZKIEM !!! Nie wierzac
wlasnym oczom chcialem poszukac potwierdzenia u przechodniow... wybieglem
z Cechu i juz mialem wolac... kiedy strach mnie oblecial niemaly....
Ulice pelne byly cudow wszelakich. Spotkac mozna bylo widly chodzace i
mowiace ludzkim glosem, statek towarowy droga sie spokojnie na sterze
przechadzajacy, nocnik dzieciecy mowiacy jakze poprawnym jezykiem, mucha
ogromna co z cala stanowczoscia twierdzila ze jest Erickiem, Bezdomnym
z Gor Kranca Swiata, glowe klanu Mahakamskiego, Bergala ktory w... o zgrozo
TROLLA sie przemienil, spotkalem tez rekaw, od kurtki, zwykly polatany
na lokciu, takze cos mieniace sie Gumgrinem, co wygladalo jak opakowanie
od cukierka Halflingowego - sreberko zwyczajne, chmure co miast deszczu
sypac zdania klecila, smokow wyjatkowo przyjaznie nastawionych cala gromade,
parapet, co miast na oknie od deszczu chronic na spacer wyszedl i wraz z
malina na piwo postanowil sie przejsc, drzwi skrzypiace okrutnie, ktore za
przejscie przez siebie kazaly sobie placic... zadziwiony nieslychanie
szybko umknolem przed tymi dziwami do Cechu, bowiem nieustannie czulem jak
podgryzano mnie ze stron wszystkich. Stanolem przed lustrem. I niespodzianie,
stalem tam Ja w calej okazalosci. Brzusio ten sam, ta sama kedzierzawa
czupryna. Jak dobrze bylo znowu byc soba.
Na ulicy wszystko rowniez wroiclo do normy. Uszczesliwiony ruszylem na
poczte, aby przeczytac wreszcie list wspomniany. Ech.. co tu duzo mowic
w polowie drogi mutacje powrocily. Coz pozostawalo poczac. Postanowilemm
ze najlepiej bedzie zasnac a i po przebudzeniu moze fatalne zmiany przejda.
*** REKLAMA ***
Bez prowizji, nie jak kat
Kupiec Lothtar - za pan brat,
Posredniczyc on Ci bedzie
Jesli sprzedac chesz cos w pedzie
Kupisz MIESZEK, plecak, lampe
Olej, worek i pochodnie,
Da ci zawsze dobra rade
Himgorowy Kupiec snadnie.
Lothtar Himgor - oto chwat!
Bez prowizji, nie jak kat,
I za darmo, i nie chciwie,
Ekwipunek Twoj w monety
Zmieni predko i uczciwie!
*** REKLAMA ***
Obudzilem sie rano.. albo tez zostalem obudzony. Nie uwierzycie pewnie, ale
we wlasnym lozu wyladowala na mnie zawartosc calego wiaderka wypelnionego
po brzegi woda !!! Oszolomiony przyjmijmy lekko otworzylem usta chcac
cos powiedzec, tylko po to aby kolejne wiaderko chlusnelo mnie w twarz
niemal z wodospadu sila. Co dziwniejsze, mojemu koledze Cechowemu dzialaniom
tym towarzyszyl usmiech, i okrzyk jakis dalece niezrozumialy ale brzmialo
to jakos tak :
- zminguz tynkus
Niczym kura zmokniety zwloklem sie z loza. Dobrze ze chociaz posture mialem
swoja, krasnoludzka. Ubralem przeto swieza toge i na poczte ruszylem. Po drodze
patrze, lezy miecz. Rozejrzalem sie ino bacznie czy ktos nie zostawil. Na bron
okiem rzucilem, ladny okaz. Dostane za nia i z 20 zlota ! Juz mialem podniesc
gdy na rekojesci miecza dostrzeglem usmiech... miecz przemowil...
- Witam Kupca. Ile jestem wart ?
Moja glowa omal nie przywitala sie z brukiem ulicy Zamkowej. Dostrzeglem tez
ze nie mam juz glowy... okazalo sie ze zostalem misiem. Pluszowym. Nieco
tudnosci sprawialo mi poruszanie sie. Mialem przeto zamiar dojsc do Mahakamu,
az pod gore Carbon. Wiele trudu kosztowala mnie droga do Masywu. Dosc ze
powiedziec ze trafilem tam w koncu. Ale tam czekala juz na mnie niespodzianka.
We snie mym zostalem przyjety do klanu Zhornfinth. Pas z duma zalozylem (choc
na moim ciele trzymal sie slabo ) i dumnie nazwisko Redaktora Naczelnego
przyjalem. Na poczcie Mahakamskiej spotkalem dziwe stworzenie. Bylo to cos,
co przypominalo wlochata kulke. Posiadlalo lapki, smieszne lapki i krotkie
nozki. I co najdziwniejsze, nibieskie oczy zdajace sie powiadac :
"Nie zaczepiaj kochanej Arvenki ! "
Zachwyt minal gdy stworzenie perfidnie i dotkliwie ugdyzlo mnie w kostke.
Mnie jako pluszowego misia bolalo to dwakroc mocno. Nawet nie zdazylem oddac
gdy Kuki ( bo tak odziwo przedstawilo sie stworzonko ) szybkim skokiem
wprost do smietnika zniknal z mego pola widzenia. Wsciekly, pomny zemsty do
Novigradu w droge powrotna ruszylem. Po drodze motylka pewnego spotkalem, w
twierdzy zbojcow, ktory to okazal sie rownie zajadlym stworzeniem jak spotkany
wczesniej KUKI. Juz niedaleko Novigradu wiedzialem ze dzieje sie cos dziwnego.
Zza murow slyszalem przedziwne krzyki gawiedzi. Wszedlszy na plac Centralny
zrozumialem w czym rzecz. Wszedzie dookola biegaly rozne rzeczy z wiadrami.
Rwestes przy tym byl niesamowity a i walka o wiaderka zazarta. Bowiem kazdy
chcial miec wiaderko, a deficyt byl na nie widocznie. W przelocie zobaczyl
Mnie Pan Hunvert, wygladajacy zreszta jakos nieswojo... zadanie mi polecil.
- Masz tu 100 zlotych monet, nakupuj wiaderek ile dasz rady uniesc.
*** REKLAMA ***
Jesli sprzedac masz zyczenie,
Hunvert spelni Twe marzenie,
Bo kamienie on skupuje!
Jesli plecak pelen masz
I kamienie sprzedac gnasz
Do Hunverta pisz czym predzej!
*** REKLAMA ***
Tak tez uczynilem. Do Bissingen do sklepu z osobliwosciami sie udalem. Po
drodze w Nuln zobaczylem jakies bandy dziwne ostroznie rzeklszy biegajace i
siejace zarowno halas, smierc jak i gwalt wszedzie. Ukradkiem wymknolem sie
i droga na wprost ruszylem. Jak sie okazalo sklepikarz wiaderek mial pokazny
zapasik, dzieki czemu przynieciony do ziemi waga drewnianych pojemnikow
dosc ociezale wracalem do Novigradu. No i wtedy sie zaczelo... gdy skonczyl
sie deficyt na wiaderka lane swieto rozpoczelo sie na dobre. Woda chlustala
zewszad i na wszystkie strony. Dziw tylko, ze w fontannie wciaz wody starczalo
ale w koncu dobry to gnomi wynalazek, ta Novigradzka fontanna. Ja rowniez do
czerady dolaczylem i swoje futerko brazowe lekko moczac w zabawie razno
bralem udzial. Kiedy to nagle, niespodziewanie dzwiek jakis zaczal z mojej
kieszeni dobywac ( tak tak, jako mis mialem kieszenie w ciele ). Mysle sobie
ki czort. Ki diabel. Siegam do kieszeni i widze jakies stare odrapane
pudelko. Czerwone z bazgrolami jakowymis. Gdy przyjzec sie lepiej pisane bylo
na guzikach cos jakoby instrukcja obslugi.. wynikalo z niej abym rysunku z
z napisem YES dotknol.. uczynilem z pewnym niepokojem co zawarte tam bylo.
Sadzilem ze tego dnia juz nic mnie nie zaskoczy. Ale mylilem sie. Z pudelka
dobiegal mnie glos !!! Zwyczajnie pudelko do mnie przemawialo !!! I co gorsza
glosem przyjaciela mego !!! Uspokoilem sie na szczescie w pore. Urzadzenie to
jak sie okazalo bylo ulepszona wersja golebia pocztowego. Bowiem dzieki niemu
mozna bylo sie komunikowac od razu z podroznikami innymi. No bylo pewne
ograniczenie. Takzwanego zasiegu. Ale czort jeden wie o co w tym tak na prawde
chodzilo. Wlasciwie dlugo jeszcze mozna by rozprawiac o tym co stalo sie
dnia tamtego w mojej glowie.
* Byla mowa o golebiu pocztowym... ku zdumieniu wszystkich dnia onego miast
golebi listy Smoki ogromne roznosily, ktore ladujac na ramieniu odbiorcy
za kazdym razem spustoszenie niemale czynily.
* Obskurne metalowe pojazdy sie pojawily. Bez zaprzegu warkot okropny z
siebie wydajace. O tajemniczym oznaczeniu 125. Czyzby byla to cena podana
w mithrylu za sztuke ? Dosc powiedziec ze smrodu przy poruszaniu ogromne
ilosci produkowalo wiec nie wiem po co komu takiego zelastwa kupa. Konie
lepsze znacznie ale moze sie myle.
* Pojawily sie nowe formacje zbrojne Policja zwane. Mundury jakos okropnie
skrojone niebieskie. Rangi tajemnicze no i co najwazniejsze palki jakies
elastyczne, biale i gumowe.
* Urzadzenia, ktore Truwerow zastepowac mogly. Pudla z ktorych na raz masa
dzwiekow sie wydawala. Od okropnego lupania do spokojnego plum plum.
Dodatkowo natezenie tej powiedzmy Muzyki mozna bylo regulowac zgodnie
ze swoimi potrzebami.
* Ubrania jakowes dziwne w paski.. zdalo sie ze im liczba blizsza trzem
paskom tym lepiej. Tym wyzsza ranga tego kto one paski nosil...
* Dziwaczne palki opalizujace zwane kijami bejsbolowymi bodajze.
* Buty w przeroznych wesolych kolorach. Sam mialem okazje takie przywdziac
i musze przyznac wyjatkowo wygodne. Lekkie, nie obcieraly a kazdy krok
wydawal sie byc przyjemnoscia. Szkoda tylko ze moj egzemplarz pierwej
ogr jakowys nosil.. wiec musialem bacznie uwazac aby krokow zbyt
energicznie nie stawiac.
* Dylizanse jakowes dziwaczne.... miast kol wielkie waly metalowe mialy.
Widzialem raz jak akurat zajaczek droga przebiegal...
* Na placu w Novigradzie stado losi swoja siedzibe obralo. Nie byly to
jednak zwyczajne losie... dwu i trzy glowe, o rozowej siersci, pijane,
same sie zabijajace, biegajace bez celu i o sciany sie rozbijajace.
Pewnie wiele uszlo mej uwadze. Ale w koncu tak to w snach bywa. Nie wszystko
sie pamieta. z tego co udalo mi sie zaslyszec rozne inne wspomnienia mieli
inni podroznicy. W kazdym razie jedno jest pewne. Sen ten mialo wielu
z Nas. Pozostaje sie zastanowic czy byl to dziki gon czy czarodziejskie
jakies sprawy. Ja osobiscie nie wiem. Ale ciesze sie ze sen ten minal.
Mam nadzieje bezpowrotnie.
Sielimek Moris, Subiekt Cechu Kupcow Novigradzkich
Redaktor Naczelny Arkadyjki