Historia Hufca (książka)
Jump to navigation
Jump to search
Wszystko zaczelo sie na dlugo przed latami okreslanymi mianem "Wojen
Polnocnych" - nazwali je tak nilfgaardzcy kronikarze... Wojny te prowadzily
zjednoczone krolestwa polnocy, przeciw miazdzacej potedze Nilfgaardu, ktora
to potege wspomagaly dodatkowo wprowadzajace chaos i panike wsrod ludzi,
partyzanckie akcje komand Scoia'tael...
Kiedy to starosta Mahakamu, Brouver Hoog posiadajacy naonczas
absolutna wladze i uprawiajacy wlasna polityke, powolal pod zaciag regimenty
ciezkozbrojnej piechoty krasnoludzkiej nazwane pozniej Mahakamskim Hufcem
Ochotniczym. Dzieki jego wlasnie zdecydowanym akcjom wiekszosc krasnoludow
zaczela odlaczac sie od elfow i nie wlaczyly juz wspolnie ze Scoia'tael. Byl
to poniekad powod jaka mawiaja niektorzy, ustania pogromow i fiaska karnej
ekspedycji na Mahakam... Takie to podobnoz - spolegliwosc w kontaktach z
ludzmi -przyniosla tez nam owoce...
Jednakze wiekszosc krasnoludow i gnomow woli uwazac, ze to wszystko
gowno prawda... Bowiem w sprawie Wiewiorek staremu piernikowi nie szlo o zadna
spolegliwosc, lecz o to, ze zbyt wielu mlodzikow rzucalo robote w kopalniach i
kuzniach, przylaczajac sie do elfow, by w komandach zazyc swobody i meskiej
przygody. Gdy zjawisko uroslo do rozmiarow problemu, Brouver Hoog wzial
gowniarzy w twarde karby. Gdzies mial zabijanych przez Wiewiorki ludzi i
bimbal sobie na represje, spadajace z tego tytulu na krasnoludy, w tym i na
oslawione pogromy. Te ostatnie guzik go obchodzily, bo tych osiadlych w
miastach uwazal za odszczepiencow. Co sie zas tyczylo zagrozenia w postaci
karnych ekspedycji na Mahakam, to budzilo i budzi do dzis usmiech na twarzach
mieszkancow Mahakamu. Nijakiego bowiem zagrozenia nie bylo i nie ma, bo zaden
z krolow nie osmielilby sie ruszyc Mahakamu nawet palcem. Nawet
Nilfgaardczycy, gdyby udalo im sie w koncu opanowac otaczajace masyw doliny,
Mahakamu ruszyc sie nie osmiela...
Albowiem Mahakam to stal! I to nie byle jaka! Tu jest wegiel, tu sa
magnetytowe rudy, nieprzebrane poklady srebra, zlota, mithrylu oraz kamieni
szlachetnych. Wszedzie indziej aby sama darniowka. Do tego dzieki
zamieszkujacym tu gnomom jest i technika w Mahakamie - hutnictwo i metalurgia!
Wielkie piece, nie jakies tam zasrane dymarki. Mloty wodne i parowe... Wszyscy
o tym wiedza, ale nie wszyscy wiedza, ze Mahakam eksportuje stal. Do krolestw,
ale i do Nilfgaardu rowniez... A jesli ich kto palcem tknie to zawsze moga,
zniszczyc warsztaty i zalac kopalnie. A wowczas niech sie wszyscy bija, na
debowe paly, krzemienie i osle szczeki.
W celu wlasnie obrony tychze walorow, jak i samych szlakow handlowych,
a ponadto by na powrot sciagnac rozrzuconych po swiecie ziomkow stworzono
Ochotniczy Hufiec Mahakamu. Na wypadek gdyby jednak jakiemus szczegolnie
krotkowzrocznemu wladcy, zachcialo sie zaatakowac Mahakam... Dumni synowie
Mahakamu strzega pokoju na swych granicach, zycia ni krwi wlasnej nie
szczedzac.
Teraz kazdy mahakamczyk przyzna, ze choc troche rozpiera go duma,
zesmy madrzejsi od pyszalkow elfow. Te bowiem przez pare setek lat udawaly,
ze ludzi wcale nie ma. W niebo patrzyly, kwiatki wachaly, a na widok czlowieka
odwracaly wypacykowane oczka. A gdy sie okazalo, ze to nic nie daje, nagle
ocknely sie i zlapaly za bron. Postanowily zabijac i dac sie pozabijac. A
krasnoludy i gnomy? Mysmy sie przystosowali. Nie, nie dalismy sie
podporzadkowac ludziom, niech sie to im nie marzy. To mysmy sobie ich
podporzadkowali. Ekonomicznie i militarnie.
W czas wojenny starosta Mahakamu Brouver Hoog, przyslal krolestwom
polnocnym w sukurs regimenty Mahakamskiego Ochotniczego Hufu, zlozone z
krasnoludow i gnomow, ktorych ludzie traktowali jak osobnikow obcej i gorszej
rasy. Byli wiec posylani z najwredniejszymi zadaniami, na najgorsze odcinki.
Tam skad sie nie wraca. Tam, dokad nie poslaloby sie ludzi! Wtedy to pod zlota
choragwia ze skrzyzowanymi mlotami nie raz rozbrzmiewala slynna mahakamska
piesn bojowa dobywajaca sie z tysiecy gardel:
"Hoooouuuu! Hooouuu! Hou!
Czekajcie, klienty!
Wnet wam pojdzie w piety!
Rozleci sie ten burdel
Az po fundamenty!
Hoooouuuu! Hooouuu! Hou!"
Piechocincy mahakamscy stawiali dzielnie czola najpierw pod
Marandalem, obu bitwach o Sodden, a pozniej pod Mayena, Wyzima i nad Jaruga
- slowem wszedzie tam kaj mozna bylo bic sie z nilfgaardzkim najezdnikiem
z bronia w garsci. Na dodatek najwieksza slawa okryly sie regimenty
mahakamskiej piechoty dowodzone przez pulkownika Barclaya Elsa, walczac
wespol z kondotierskimi banderiami Wolnej Kompanii - Adama "Adieu" Pengratta,
Julii Abatemarco "Slodkiej Trzpiotki" i Lorenzo Molli w bitwie pod Brenna.
Dlugo by mowic o samej bitwie, wiec niech za wszystko starczy tych kilka
slow, ze ci co te bitwe widzieli i brali w niej udzial otwierali ze zdziwienia
szeroko oczy, bowiem bylo na co patrzec! Ciezko po latach byloby bowiem
uwierzyc w to co sie wtedy dzialo dookola i gdyby ktos mi o tym opowiadal,
sam bym nie uwierzyl... Czworobok, dopadajac i odskakujac jak psy szarpiace
wywijajacego kijem dziada, atakowali Nilfgaardzczycy. Dywizja "Ard Feainn",
dzieki wielkim sloncom na plaszczach niemozliwa do pomylenia z zadna inna. I
wtedy to pulkownik Barclay Els, otrzymal rozkaz przeslany przez korneta
konetabla Natalisa by sie przeformowac, zwinac skrzydlo i wycofac nad Zloty
Staw i rzeczke Chotle, by wesprzec Bruggenczykow. Przez cala bowiem bitwe
tylko oni trwali pod naporem jak skala, otoczona zewszad przez rozszalale
morze wrogow. Otoczeny ze wszystkich stron kawaleria, szarpany, sieczony,
tluczony i dzgany... Mahakamski czworobok szedl... Szedl, rowno, zwarcie,
pawez przy pawezy. Szedl, depczac i przestepujac trupy, pchal przed soba
konnice, pchal przed soba elitarna dywizje "Ard Feainn"... I szedl!
Nilfgardzczycy byli rownie mezni jak oni... Zadna ze stron nie miala
sil, by byc mezna bardziej, ale zolnierze z Ochotniczego Hufca Mahakamu
zdolali byc mezni o minute dluzej! Zlota choragiew z mlotami powiewala nad
czarnym morzem otaczajacego ich, szturmujacego ze wszech stron Nilfgaardu. A
mimo to, wlasnie oni wracali jednak w glorii i chwale! Choc podczas wojen
szczedzono im wiwendy i odmawiano oprowiantowania, do dzis dnia zyja
dostatnio, otoczeni zewszad powszechnym szacunkiem i uznaniem, a ich szeregi
zasilane sa wciaz na nowo falami ochotnikow pragnacych zdobyc bogactwo i
slawe, walczac ku chwale Mahakamu.
Dzieki opowiesciom zaslyszanym od pulkownika Barclaya Elsa,
Zoltana Chivaya, Yarpena Zigrina i kapitana Denisa Cranmera
oraz wielu innych...