Nil Desperandum: Różnice pomiędzy wersjami

Z ArkadiaWiki
Jump to navigation Jump to search
(oryginał z milionem błędów)
 
(dodanie polskich liter, poprawienie miliona błędów (jest pewnie ze 3 razy tyle jeszcze))
Linia 1: Linia 1:
Niejeden żywot już końca się doczekał, niejedna wieś, miasto czy królestwa całe w popiół się zmieniły a on wciąż silny i waleczny swą powinnosc spelnia. Czarny Gryf. Sam niejedna kr
+
Niejeden żywot już końca się doczekał, niejedna wieś, miasto czy królestwa całe w popiół się zmieniły a on wciąż silny i waleczny swą powinnosc spełnia. Czarny Gryf. Sam niejedną kroplę krwi z siebie już ulał, każdy jego żolnierz purpurową krwią swe życie zdobi, a on wciąż silny i waleczny. Czarny Gryf. Purpurowy sztandar wciąż głośno trzepocze, powiewa dumnie i dać znaje oddziałom swym, że to oni jego siłą są. Czarny Gryf. Każdej bitwy jego skrzydła śmierci krwawy los szykują, dzień sądu oznajmiaja tym, przeciw którym stanąć musiał, tym którzy wrota śmierci ujrzeć muszą. Przeciw tym, którzy zbyt dumni, bądź glupi byli by zaplacic wiecej. Czarny Gryf. Każdej bitwy chusty kolorowe pola walki zdobią. Krwią wlasną ozdabiają, by w chwale mćc wciąż pod sztandarem sluzyc. Najmężniejsi, najlepiej wyszkoleni, ci którzy pewnie w wir walki idą, ci którzy nigdy nadziei nie tracą, którzy nigdy powodu do rozpaczy nie widzą. Bitwy różnie kończa się, co wiemy, z tarczą wracaja zwycięzcy, by na tarczach nieść tych, których kostucha dopadła, oczy im na wieki zamykając. Lata pełne walk i śmierci, lata pełne złota i chwaly. Poprzez słoneczne krainy Tilei, skaliste Góry Krańca Świata aż po Ziemie Czaszki, wszędzie tam purpura trzepocze, jeśli tylko znajdzie się taki, by mógł jej usługi wynająć. Nadszedł dzień, gdy kolejny rozkaz ogłoszono. Kolejny wymarsz, by walczyć i zabijać, by wzbogacać się i chwałę zyskać. Droga na kresy wschodnie prowadziła, na same to pustkowia, by tam Chaos tępić i zgliszczy nawet nie zostawić. Dwa oddziały wyruszyły. [[Alae Mortis]] przodem by zwiad sporządzić, teren rozeznać i siłę wrogich hord oszacować, a za nim [[Cruentis Fatum]], oddzial najemnych skazańców, których żywot w wilgotnych lochach mógł się toczyć, miast pośród posoki ich współtowarzyszy. Na czele sam kapitan [[Helkan|Tartagila]] stanął, najmłodszy w historii [[Kompania Gryfa|Czarnego Gryfa]] dowodzący Kompanią. Droga długa była, Srebrny Szlak spokojny. Za spokojny, niczym cisza przed burzą. Na miejscu zaś to, czego sie spodziewano - siedliszcza zwierzoczłeków, przerośniętych trolli, bandy orków i mało walecznych snotlingów. Walki trwały, ciała monstrualnych istot słanialy się jak drzewa na wyrąbisku, ścinane przez wprawnych drwali. Wszystko bylo wkalkulowane, mogiły żolnierzy Czarnego Gryfa takoż. Gdy czerwone slonce ku czerwonej ziemi się schylało, oddziały u wrót Twierdzy Chaosu stały, gotowe dokończyć to, co zaczęto. Gotowe zarobić to, co kontrakt przedstawiał. Wszystko było wkalkulowane, wszystko przebiegało szybko i sprawnie. Do czasu..
ople krwi z siebie juz ulal, kazdy jego zolnierz purpurowa krwia swe zycie zdobi a on wciaz silny i waleczny. Czarny Gryf. Purpurowy sztandar wciaz glosno trzepocze, powiewa dumnie
+
* Sierżancie! Sierżancie! Wrzasnął któryś z żolnierzy - patrzajcie tam, na północ! Hordy! Całe hordy [[Chaos|chaosników]]! Całe amie Chaosu! Zbliżają się! Jesteśmy straceni!
i dac znaje oddzialom swym, ze to oni jego sila sa. Czarny Gryf. Kazdej bitwy jego skrzydla smierci krwawy los szykuja, dzien sa du oznajmiaja tym przeciw ktorym stanac musial, ty
+
* Czto wy delayete? Gawnojedy! A nu raz diesiat prisiadkow! - rozkazał zaciekawiony sierżant Kielov. Rozejrzawszy się po twarzach swych żolnierzy zrozumiał, że ich niepokój nie wziął się znikąd. Znad horyzontu, czarna,jak noc, nadciągała armia sił [[chaos]]u, tętent kopyt mutantów stawał się częścią wypalonego słońcem krajobrazu. Nie było odwrotu, wybór był między godną walką i smiercią, bądź tylko śmiercią.
m ktorzy wrota smierci ujrzec musza. Przeciw tym, ktrorzy zbyt dumni badz glupi byli by zaplacic wiecej. Czarny Gryf. Kazdej bitwy chusty kolorowe pola walki zdobia, krwia wlasna o
+
* Vy svoloczi, kak ya wam siejczias pizdulej dam! - wrzasnął Kielov na swych żolnierzy, starając się ich zdyscyplinować.  
zdabiaja by w chwale moc wciaz pod sztandarem sluzyc. Najmezniejsi, najlepiej wyszkoleni, ci ktorzy pewnie w wir walki ida, ci ktorzy nigdy nadziei nie traca, ktorzy nigdy powodu d
+
Sytuacja, w jakiej się znaleźli wymagała natychmiastowego meldunku, natychmiastowej reakcji. Sam Tartagila lekko sie zaniepokoił. * Kapitanie! Kapitanie! - wrzasnął blady [[Hathaldir|Riva]] z oddziału skazańców. Buntownik, który sprzeciwił się poprzedniemu dowództwu i wszczął bunt przeciw niemu. Znam te tereny - kontynuował, lekko zgrzytając zębami. Tam na północ są jeno wyjścia z pustkowii, jeno one odcięte przez kurwiszcza. Tu zaś, gdzie jesteśmy, jest miejsce, które może nam pomóc! Musim jeno być spięci, walczyć sprawnie i czasu nie trwonić! Mruążc oczy, Riva czekał na decyzję kapitana Tartagili, tego który raz już Rivie zaufał, pozwalając mu wrócić do [[Kompania Gryfa|Kompanii]]. Kontynuujcie, Riva, ale prędko, jak już sami żeście powiedzieli. Czasu nie mamy - burknął treściwie Tartaglia. Uśmiechając się nieprzyjemnie, kulawiec przedstawił sytuację. Opisał Twierdzę Chaosu i to, co jak uważał, może ich uratować.
o rozpaczy nie widza. Bitwy roznie koncza sie co wiemy, z tarcza wracaja zwyciezcy by na tarczach niesc tych co kostucha dopadla oczy im na wieki zamykajac. Lata pelne walk i smierc
+
* Hmm... Dosc ryzykowne, Riva, ale moze się udać. Poruczniku Rob - kapitan skinął ręką na małego wzrostem, ale jakże walecznego halflinga - wydać rozkazy, formować szyk i gotować sie do szturmu na Twierdzę! Musimy wedrzeć sie do samego jej serca, musimy. - szepnął cicho sam do siebie Tartagila.
i, lata pelne zlota i chwaly. Poprzez sloneczne krainy Tilei, skaliste Gory Kranca Swiata az po Ziemie Czaszki, wszedzie tam purpura trzepocze jesli tylko znajdzie sie taki by mogl
+
Stojąc między młotem, jakim byla armia chaosu, a kowadłem, jakim zdawała się być Twierdza, ruszyli. Ruszyli w jej wnętrze, z nadzieją, bez rozpaczy, pewni swych umiejętności i pewni swego dowództwa. Zdeterminowani, nie do zatrzymania.  
jej uslugi wynajac. Nadszedl dzien gdy kolejny rozkaz ogloszono. Kolejny wymarsz by walczyc i zabijac, by wzbogacac sie i chwale zyskac. Droga az na kresy wschodnie prowadzila, na  
+
* Job twoju mac! Ni opierdalac! Most juze blisku! - ile tchu w piersi, ile głosu w gardle, Kielov zagrzewał do walki!
same to pustkowia by tam chaos tepic i zgliszczy nawet nie zostawic. Dwa oddzialy wyruszyly, Alae Mortis przodem by zwiad sporzadzic, teren rozeznac i sile wrogich hord oszacowac a  
+
Na ich drodze kurwiszcze krasnozwierze stały, żądne krwi i rozszarpanych ciał, monstrualne potwory. Parli naprzód, zwarci, waleczni, pewni swego. Cel był bliżej i blizej, z każdym krokiem, z każdym cięciem miecza, z każdą kroplą krwi ulanej, z każdym ciałem wroga, padajacym wprost na pysk. To, co zobaczyli, przeraziło ich. Wielka brama, kamienne monstrum - brama piekieł, jak glosiła legenda, magiczne przejście, łączące samą Twierdzę Chaosu z Bagnami Chaosu oddalonami szmat drogi od samej twierdzy. Zewrzeć szyk! Tarcza wyzej! - darły się gardła dowódcow. - Gryyyfyyyyyy! - Ryczaly gardła najemnych żolnierzy. Jeno chusty dawały kolor temu ponuremu, jak zapomniany grobowiec, miejscu. Strach, przerażenie, ale i nadzieja, brak zwątpienia, pchał ich w przód, prosto na spotkanie z tym, o czym jeno słyszeli, z tym co było ich ostatnią przeszkodą do wolności. Z upiorem Bramy Piekiel! Niewielu chce mówić o tym, co wydarzyło się dnia tego, niewielu chce pamiętać to, co zobaczyli, niewielu przeżylo, by móc opowiadać waleczność swych towarzyszy, to że grupa i jednoscią uratowali nie siebie samych, ale towarzyszy swych i zasady którym służyli. Najmężniejsi, ci, którzy się nie zlękli, ci którzy walczyli do końca, choć szans nie widzieli, nadzieji nie tracili, nie rozpaczali...
za nim Cruentis Fatum, oddzial najemnych skazancow ktorych zywot w wilgotnych lochach mogl sie toczyc miast posrod posoki ich wspoltowarzyszy. Na czele sam kapitan Tartagila stanal,
+
Dla upamiętnienia ich bohaterstwa, po owym wydarzeniu, najmlodszy dowodzący Kompanią Czarnego Gryfa, kapitan Tartaglia oddział nowy utworzył - Nil Desperandum co znaczy 'Nie trać nadziei'. Pierwszym porucznikiem oddziału Hathaldira Rivę wyznaczył, jako tego, który walnie przyczynił się do sukcesu. Kulawiec sam, tak zwany przez żolnierzy, doczekał kolejnego awansu, adiutantem kapitana zostając.
najmlodszy w historii Czarnego Gryfa dowodzacy Kompania. Droga dluga byla, Srebrny Szlak spokojny, prawie za spokojny niczym cisza przed burza Na miejscu zastali to czego sie spodz
 
iewano, siedliszcza zwierzoczlekow, przerosnietych trolli, bandy orkow i malo walecznych snotlingow. Walki trwaly, ciala monstrualnych istot slanialy sie jak drzewa na wyrabisku sci
 
nane przez wprawnych drwali Wszystko bylo wkalkulowane, mogily zolnierzy Czarnego Gryfa takoz. Gdy czerwone slonce ku czerwonej ziemi sie schylalo, oddzialy u wrot Twierdzy Chaosu  
 
staly gotowe dokonczyc to co zaczeto, gotowe zarobic to co kontrakt przedstawial. Wszystko bylo wkalkulowane, wszystko przebiegalo szybko i sprawnie. Do czasu.. Sierzancie! Sierzanc
 
ie! Wrzasnal ktorys z zolnierzy - patrzajcie tam na polnoc! Hordy! Cale hordy chaosnikow! Cale amie chaosu! Zblizaja sie! Jestesmy straceni! Czto wy delayete? Gawnojedy! A nu raz d
 
iesiat prisiadkow! Rozkazal zaciekawiony sierzant Kielov. Rozejrzawszy sie po twarzach swych zolnierzy zrozumial, ze ich niepokoj nie wzial sie znikad. Znad choryzontu czarna jak n
 
oc nadciagala armia sil chaosu, tenten kopyt mutantow stawal sie czescia wypalonego sloncem krajobrazu. Nie bylo odwrotu, wybor byl miedzy godna walka i smiercia badz tylko smiercia
 
. Vy svoloczi, kak ya wam siejczias pizdulej dam! Wrzasnal Kielov na swych zolnierzy starajac sie ich zdyscyplinowac. Sytuacja w jakiej sie znalezli wymagala natychmiastowego meldun
 
ku, natychmiastowej reakcji, sam Tartagila lekko sie zaniepokoil. Kapitanie! Kapitanie! Wrzasnal blady Riva z oddzialu skazancow, buntownik ktory sprzeciwil sie poprzedniemu dowodzt
 
wu i wszczal bunt przeciw niemu. Znam te tereny - kontynuowal lekko zgrzytajac zebami. Tam na polnoc sa jeno wyjscia z pustkowi, jeno one odciete przez kurwiszcza. Tu zas, gdzie jes
 
tesmy jest miejsce ktore moze nam pomoc! Musim jeno byc spieci, walczyc sprawnie i czasu nie trwonic! Mruzac oczy Riva czekal na decyzje kapitana Tartagili, tego ktory raz juz Riv
 
ie zaufal pozwalajac mu wrocic do kompanii jako buntownik. Kontynuujcie Riva, ale predko jak juz sami zescie powiedzieli. Czasu nie mamy - burknal tresciwie Tartagila. Usmiechajac
 
sie nieprzyjemnie kulawiec przedstawil sytuacje, > opisal Twierdze Chaosu i to co jak uwazal moze ich uratowac. Hmm... Dosc ryzykowne Riva, ale moze sie udac. Poruczniku Rob, kapit
 
an skinal reka na malego wzrostem ale jakze walecznego halflinga, wydac rozkazy, formowac szyk i gotowac sie do szturmu na Twierdze! Musimy wedrzec sie do samego jej serca, musimy -
 
szepnal cicho sam do siebie Tartagila. Stojac miedzy mlotem jakim byla armia chaosu a kowadlem jakim zdawala sie byc Twierdza ruszyli. Ruszyli w jej wnetrze z nadzieja, bez rozpacz
 
y, pewni swych umiejetnosci i pewni swego dowodztwa. Zdeterminowani, nie do zatrzymania. Job twoju mac! Ni opierdalac! Most juze blisku! Ile tchu w piersi, ile glosu w gardle Kielo
 
v zagrzewal do walki! Na ich drodze kurwiszcze krasnozwierze staly, zadne krwi i rozszarpanych cial monstrualne potwory. O ich instynkcie zabojcy gryfy na swej skorze sie przekonal
 
y, niejeden z nich nie zareagowal w pore, tracac konczyne swa urwana sila uderzenia lap olbrzymich, badz zywot swoj wraz z glowa co toczac sie po ziemi koniec dni wyznaczyl. Parli n
 
aprzod, zwarci, waleczni, pewni swego, cel byl blizej i blizej, z kazdym krokiem, z kazdym cieciem miecza, z kazda kropla krwi ulanej, z kazdym cialem wroga padajacym wprost na pysk
 
. To co zobaczyli przerazilo ich. Wielka brama, kamienne monstrum > - Brama piekiel! Jak glosila legenda magiczne przejscie laczace sama Twierdze Chaosu z Bagnami Chaosu oddalonami
 
szmat drogi od samej twierdzy. Zewrzec szyk! Tarcza wyzej! Darly sie gardla dowodcow! Gryyyfyyyyyy! Ryczaly gardla najemnych zolnierzy! Jeno szarfy dawaly kolor temu ponuremu jak z
 
apomniany grobowiec miejscu. Strach, przerazenie, ale i nadzieja, brak zwatpienia pchal ich w przod, prosto na spotkanie z tym o czym jeno slyszeli, z tym co bylo ich ostatnia prze
 
szkoda do wolnosci. Z upiorem Bramy Piekiel! Niewielu chce mowic o tym co wydarzylo sie dnia tego, niewielu chce pamietac to co zobaczyli, niewielu przezylo by moc opowiadac walecz
 
nosc swych towarzyszy, to ze grupa i jednoscia uratowali nie siebie samych ale towarzyszy swych i zasady ktorym sluzyli. Najmezniejsi, ci ktorzy sie nie zlekli, ci ktorzy walczyli  
 
do konca choc szans nie widzieli nadzieji nie tracili, nie rozpaczali... Dla upamietnienia ich bohatersta, po owym wydarzeniu najmlodszy dowodzacy kompania Czarnego Gryfa kapitan Ta
 
rtagila oddzial nowy utworzyl - Nil Desperandum co znaczy nie trac nadziei, nigdy nie ma powodu do rozpaczy. Pierwszym porucznikiem oddzialu Hathaldira Rive wyznaczyl jako tego ktor
 
y walnie przyczynil sie do sukcesu. > Kulawiec sam, tak zwany przez zolnierzy, doczekal kolejnego awansu adiutantem kapitana zostajac. Jego zas zastepca inny dzielny wojak ostal, t
 
akoz ten ktory czynny udzial dnia owego bral-Tungus Kielov. 
 
Podpis: Rekrut Mytias z Temerii
 

Wersja z 01:23, 13 cze 2007

Niejeden żywot już końca się doczekał, niejedna wieś, miasto czy królestwa całe w popiół się zmieniły a on wciąż silny i waleczny swą powinnosc spełnia. Czarny Gryf. Sam niejedną kroplę krwi z siebie już ulał, każdy jego żolnierz purpurową krwią swe życie zdobi, a on wciąż silny i waleczny. Czarny Gryf. Purpurowy sztandar wciąż głośno trzepocze, powiewa dumnie i dać znaje oddziałom swym, że to oni jego siłą są. Czarny Gryf. Każdej bitwy jego skrzydła śmierci krwawy los szykują, dzień sądu oznajmiaja tym, przeciw którym stanąć musiał, tym którzy wrota śmierci ujrzeć muszą. Przeciw tym, którzy zbyt dumni, bądź glupi byli by zaplacic wiecej. Czarny Gryf. Każdej bitwy chusty kolorowe pola walki zdobią. Krwią wlasną ozdabiają, by w chwale mćc wciąż pod sztandarem sluzyc. Najmężniejsi, najlepiej wyszkoleni, ci którzy pewnie w wir walki idą, ci którzy nigdy nadziei nie tracą, którzy nigdy powodu do rozpaczy nie widzą. Bitwy różnie kończa się, co wiemy, z tarczą wracaja zwycięzcy, by na tarczach nieść tych, których kostucha dopadła, oczy im na wieki zamykając. Lata pełne walk i śmierci, lata pełne złota i chwaly. Poprzez słoneczne krainy Tilei, skaliste Góry Krańca Świata aż po Ziemie Czaszki, wszędzie tam purpura trzepocze, jeśli tylko znajdzie się taki, by mógł jej usługi wynająć. Nadszedł dzień, gdy kolejny rozkaz ogłoszono. Kolejny wymarsz, by walczyć i zabijać, by wzbogacać się i chwałę zyskać. Droga aż na kresy wschodnie prowadziła, na same to pustkowia, by tam Chaos tępić i zgliszczy nawet nie zostawić. Dwa oddziały wyruszyły. Alae Mortis przodem by zwiad sporządzić, teren rozeznać i siłę wrogich hord oszacować, a za nim Cruentis Fatum, oddzial najemnych skazańców, których żywot w wilgotnych lochach mógł się toczyć, miast pośród posoki ich współtowarzyszy. Na czele sam kapitan Tartagila stanął, najmłodszy w historii Czarnego Gryfa dowodzący Kompanią. Droga długa była, Srebrny Szlak spokojny. Za spokojny, niczym cisza przed burzą. Na miejscu zaś to, czego sie spodziewano - siedliszcza zwierzoczłeków, przerośniętych trolli, bandy orków i mało walecznych snotlingów. Walki trwały, ciała monstrualnych istot słanialy się jak drzewa na wyrąbisku, ścinane przez wprawnych drwali. Wszystko bylo wkalkulowane, mogiły żolnierzy Czarnego Gryfa takoż. Gdy czerwone slonce ku czerwonej ziemi się schylało, oddziały u wrót Twierdzy Chaosu stały, gotowe dokończyć to, co zaczęto. Gotowe zarobić to, co kontrakt przedstawiał. Wszystko było wkalkulowane, wszystko przebiegało szybko i sprawnie. Do czasu..

  • Sierżancie! Sierżancie! Wrzasnął któryś z żolnierzy - patrzajcie tam, na północ! Hordy! Całe hordy chaosników! Całe amie Chaosu! Zbliżają się! Jesteśmy straceni!
  • Czto wy delayete? Gawnojedy! A nu raz diesiat prisiadkow! - rozkazał zaciekawiony sierżant Kielov. Rozejrzawszy się po twarzach swych żolnierzy zrozumiał, że ich niepokój nie wziął się znikąd. Znad horyzontu, czarna,jak noc, nadciągała armia sił chaosu, tętent kopyt mutantów stawał się częścią wypalonego słońcem krajobrazu. Nie było odwrotu, wybór był między godną walką i smiercią, bądź tylko śmiercią.
  • Vy svoloczi, kak ya wam siejczias pizdulej dam! - wrzasnął Kielov na swych żolnierzy, starając się ich zdyscyplinować.

Sytuacja, w jakiej się znaleźli wymagała natychmiastowego meldunku, natychmiastowej reakcji. Sam Tartagila lekko sie zaniepokoił. * Kapitanie! Kapitanie! - wrzasnął blady Riva z oddziału skazańców. Buntownik, który sprzeciwił się poprzedniemu dowództwu i wszczął bunt przeciw niemu. Znam te tereny - kontynuował, lekko zgrzytając zębami. Tam na północ są jeno wyjścia z pustkowii, jeno one odcięte przez kurwiszcza. Tu zaś, gdzie jesteśmy, jest miejsce, które może nam pomóc! Musim jeno być spięci, walczyć sprawnie i czasu nie trwonić! Mruążc oczy, Riva czekał na decyzję kapitana Tartagili, tego który raz już Rivie zaufał, pozwalając mu wrócić do Kompanii. Kontynuujcie, Riva, ale prędko, jak już sami żeście powiedzieli. Czasu nie mamy - burknął treściwie Tartaglia. Uśmiechając się nieprzyjemnie, kulawiec przedstawił sytuację. Opisał Twierdzę Chaosu i to, co jak uważał, może ich uratować.

  • Hmm... Dosc ryzykowne, Riva, ale moze się udać. Poruczniku Rob - kapitan skinął ręką na małego wzrostem, ale jakże walecznego halflinga - wydać rozkazy, formować szyk i gotować sie do szturmu na Twierdzę! Musimy wedrzeć sie do samego jej serca, musimy. - szepnął cicho sam do siebie Tartagila.

Stojąc między młotem, jakim byla armia chaosu, a kowadłem, jakim zdawała się być Twierdza, ruszyli. Ruszyli w jej wnętrze, z nadzieją, bez rozpaczy, pewni swych umiejętności i pewni swego dowództwa. Zdeterminowani, nie do zatrzymania.

  • Job twoju mac! Ni opierdalac! Most juze blisku! - ile tchu w piersi, ile głosu w gardle, Kielov zagrzewał do walki!

Na ich drodze kurwiszcze krasnozwierze stały, żądne krwi i rozszarpanych ciał, monstrualne potwory. Parli naprzód, zwarci, waleczni, pewni swego. Cel był bliżej i blizej, z każdym krokiem, z każdym cięciem miecza, z każdą kroplą krwi ulanej, z każdym ciałem wroga, padajacym wprost na pysk. To, co zobaczyli, przeraziło ich. Wielka brama, kamienne monstrum - brama piekieł, jak glosiła legenda, magiczne przejście, łączące samą Twierdzę Chaosu z Bagnami Chaosu oddalonami szmat drogi od samej twierdzy. Zewrzeć szyk! Tarcza wyzej! - darły się gardła dowódcow. - Gryyyfyyyyyy! - Ryczaly gardła najemnych żolnierzy. Jeno chusty dawały kolor temu ponuremu, jak zapomniany grobowiec, miejscu. Strach, przerażenie, ale i nadzieja, brak zwątpienia, pchał ich w przód, prosto na spotkanie z tym, o czym jeno słyszeli, z tym co było ich ostatnią przeszkodą do wolności. Z upiorem Bramy Piekiel! Niewielu chce mówić o tym, co wydarzyło się dnia tego, niewielu chce pamiętać to, co zobaczyli, niewielu przeżylo, by móc opowiadać waleczność swych towarzyszy, to że grupa i jednoscią uratowali nie siebie samych, ale towarzyszy swych i zasady którym służyli. Najmężniejsi, ci, którzy się nie zlękli, ci którzy walczyli do końca, choć szans nie widzieli, nadzieji nie tracili, nie rozpaczali... Dla upamiętnienia ich bohaterstwa, po owym wydarzeniu, najmlodszy dowodzący Kompanią Czarnego Gryfa, kapitan Tartaglia oddział nowy utworzył - Nil Desperandum co znaczy 'Nie trać nadziei'. Pierwszym porucznikiem oddziału Hathaldira Rivę wyznaczył, jako tego, który walnie przyczynił się do sukcesu. Kulawiec sam, tak zwany przez żolnierzy, doczekał kolejnego awansu, adiutantem kapitana zostając.