Flaneroph: Różnice pomiędzy wersjami

Z ArkadiaWiki
Jump to navigation Jump to search
(warto uwiecznić ten RPG moim zdaniem)
 
m (+ kat.)
 
Linia 655: Linia 655:
 
* [http://archiwum.twoj.net/index.php?showtopic=14909&view=findpost&p=837291 Pierwszy post w archiwum forum Wieści z Arkadii o Flanerophie]
 
* [http://archiwum.twoj.net/index.php?showtopic=14909&view=findpost&p=837291 Pierwszy post w archiwum forum Wieści z Arkadii o Flanerophie]
 
* [http://archiwum.twoj.net/index.php?showtopic=14909&view=findpost&p=838074 Drugi post w archiwum forum Wieści z Arkadii o Flanerophie]
 
* [http://archiwum.twoj.net/index.php?showtopic=14909&view=findpost&p=838074 Drugi post w archiwum forum Wieści z Arkadii o Flanerophie]
 +
 +
[[Kategoria:Postacie]]

Aktualna wersja na dzień 00:39, 13 lip 2008

Flaneroph to postać ze świata Arkadii, której ciekawy RPG został uwieczniony przez kupca Quarmiela na forum Wieści z Arkadii w temacie „Ciekawe Logi”. Postać ta, mimo bardzo niskiego poziomu doświadczenia, dzięki dobremu pomysłowi, znajomości świata i inteligencji potrafiła zawrócić w głowie kupcowi.

Stowarzyszenie Kupcow Novigradu.
Sa tutaj trzy widoczne wyjscia: dol, wschod i zachod.
W pierwszym fotelu siedzi chudy zarosniety mezczyzna.
Zlota ksiega.

Wykonujesz kupiecki uklon.
> Chudy zarosniety mezczyzna chrzaka niecierpliwie.
Chudy zarosniety mezczyzna wstaje z ociaganiem z fotela.
Przedstawiasz sie wszystkim.
> Mowisz dumnie: Quarmiel Astaroth z Novigradu, Nowicjusz w Swiatyni Farnaga.
Sklaniasz lekko glowe z godnoscia, zwracajac sie uprzejmie do chudego
zarosnietego mezczyzny: Czym moge sluzyc, Panie?
> Chudy zarosniety mezczyzna mowi: Witam szanownego pana, witam.
Usmiechasz sie delikatnie.
> Chudy zarosniety mezczyzna mowi: Pan pozwoli... moje nazwisko Flaneroph,
Symfoniusz Flaneroph, doktor sztuk magicznych.
Chudy zarosniety mezczyzna przedstawia sie jako:
Flaneroph, mezczyzna.

Jest chudym zarosnietym mezczyzna, znanym jako:
Flaneroph, mezczyzna.
Wyglada na kogos, kto jeszcze niewiele widzial.
Jest od ciebie nizszy o pol glowy. Wydaje sie byc przecietnego wzrostu i chudy
jak na mezczyzne.
Zdaje sie byc w swietnej kondycji.
Trzyma oburacz brzozowy sekaty kij.
Ma na sobie haftowany czarny plaszcz, czarna plocienna kurtke i pare lekkich
malych sandalow.
Namysla sie nad czyms.

Flaneroph mowi: Prosze pana, zglaszam sie do pana jako do przedstawiciela
tutejszego...
Flaneroph namysla sie.
Kiwasz glowa ze zdziwieniem.
> Flaneroph mowi: Tutejszego...
Flaneroph pstryka palcami.
Flaneroph mowi: Takie slowo. Na 'e'. Hm hm.
Flaneroph mowi: Niewazne.
Drapiesz sie po lekkim zaroscie okalajacym twa twarz.
> Flaneroph mowi: W kazdym badz razie...
Obrzucasz Flaneropha ciekawskim spojrzeniem, nie starajac sie nawet ukryc swego
zainteresowania jego osoba.
> Flaneroph mowi: Chcialbym zglosu niezwykle zajscie, ktore mnie spotkalo.
Flaneroph mowi: Tutaj. Na poczcie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Slcuham uwaznie, prosze opowaidac.
> Flaneroph mowi: Otoz rozumie pan, ja jestem z Oxenfurtu. Przybylem do
tutejszej biblioteki, azeby zapoznaz sie z kilkoma ksiegami.
Flaneroph siada wygodnie w pierwszym fotelu.
Namyslasz sie nad swoim poplatanym jezykiem. Tak...
Machasz reka delikatnie.
Siadasz wygodnie w drugim fotelu.
> Flaneroph mowi: I rozumie pan, bylem akurat na poczcie.
Flaneroph mowi: Musialem napisac list do dziekana... mniejsza z tym.
Mowisz cicho do Flaneropha: Oczywiscie, rozumiem.
> Flaneroph mowi: I przychodzi nagle jakis krasnolud.
Usmiechasz sie spokojnie.
Hmmmmm...
Kiwasz glowa powoli.
> Flaneroph mowi: Dziwak, widac na pierwszy rzut oka. Widzi pan, my, magowie,
mamy instynkt do rozpoznawania dziwakow.
Flaneroph pstryka palcami.
Flaneroph mowi: Ot co. Pelno u nas takich - a swoj swego rozpozna.
Wyszczerzasz zeby w szerokim, kupieckim usmiechu, mogacym rozmiekczyc swa
serdecznoscia kazde serce.
Mowisz cicho do Flaneropha: Nie znam sie na tym, niestety, magiem nie jestem.
> Flaneroph mowi: I ow jegomosc, krasnolud znaczy sie, niech pan sobie
wyobrazi...
Flaneroph kiwa glowa.
Namyslasz sie nad czyms, gladzac dlonia prawy policzek. Tak...
Spogladasz uwaznie na Flaneropha.
> Flaneroph mowi: No widzi pan. Ja w zasadzie swiezo po dyplomie. Mag
tautologiczny prosze pana, to taka nowa dziedzina... niewazne.
Flaneroph macha reka.
Zarg przybywa z zachodu.
Usmiechasz sie spokojnie.
Flaneroph mowi: W kazdym badz razie ow jegomosc, znaczy sie krasnolud...
Zarg podaza na wschod.
Flaneroph mowi: Powiada do mnie w ten sposob.
Flaneroph mowi: Kim wasc jest?
Kiwasz glowa spokojnie.
> Flaneroph mowi: To znaczy nawet powiedzial inaczej, tak obcesowo, prosze
pana.
Flaneroph mowi: "Imie".
Flaneroph prycha.
W ostatniej chwili decydujesz sie nic nie mowic.
> Flaneroph mowi: Zupelny brak manier.
Mowisz cicho do Flaneropha: Na Farnaga, tak powiedzial?
> Flaneroph mowi: Tedy ja sie przedstawiam, jako ze wychowany ze mnie czlowiek.
Drapiesz sie po lekkim zaroscie okalajacym twa twarz.
> Flaneroph mowi: Dokladnie tak, niech pan sobie wyobrazi!
Flaneroph mowi: Burknal nawet, nie powiedzial. "Imie", tez mi cos.
Mowisz cicho do Flaneropha: Coze za osoby po tym swiecie chodza...
Krecisz ciezko glowa.
Mowisz cicho do Flaneropha: I coze dalej mowil?
> Flaneroph mowi: Tedy ja sie przedstawiam, niech pan sobie wyobrazi, a on na
to, czy placilem danine Jarlowi.
Hmmmmm...
Drapiesz sie po lekkim zaroscie okalajacym twa twarz.
> Flaneroph mowi: I ja sie pytam, jakiemu jarlowi, na litlitosc bogow...
Flaneroph mowi: Litosc znaczy sie. Widzi pan, z tego przejecia juz zupelnie sie
placze.
Flaneroph macha reka.
Mowisz cicho do Flaneropha: Trzeba bylo obaczyc, czy on ze zmyslami klopotow
nie ma.
> Flaneroph mowi: I ja sie pytam o tego jarla, prawda?
Kiwasz glowa pewnie.
> Flaneroph mowi: A on, ze jakis najwyzszy, najwspanialszy, wladca, nie
wladca...
Flaneroph mowi: W ogole jakies brednie, powiem panu.
Flaneroph mowi: A ja jestem, drogi panie, obywatel Redanii!
Flaneroph mowi: Ja podatki place.
Flaneroph mowi: Ja pracownik naukowy.
Mowisz cicho do Flaneropha: Oczywiscie, nie watpie.
> Flaneroph mowi: Nie byle... nie byle... nie byle czlowiek!
Usmiechasz sie ukazujac swe drobne, biale zabki.
Usmiechasz sie delikatnie.
> Flaneroph mowi: Ja, prosze pana, tajniki swiata zglebiam.
Flaneroph mowi: I takie, prosze pana, zajscie nieprzyjemne.
Mowisz cicho do Flaneropha: Ano, na pewno, wcale nie przecze.
> Flaneroph przewraca oczami.
Flaneroph mowi: I niech pan sobie wyobrazi...
Spogladasz ciekawie na Flaneropha.
> Flaneroph spoglada na ciebie ostro.
Flaneroph mowi: On uderzyl mnie!
W ostatniej chwili decydujesz sie nic nie mowic.
> Flaneroph mowi: Dran! Lotr! Prostak!
Flaneroph macha z irytacja rekami.
Flaneroph chrzaka spokojnie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Ze slucham co zrobil?
> Flaneroph mowi: Pardon, ponioslo mnie nieco.
Unosisz brwi w niemym gescie zdumienia.
> Flaneroph mowi: Zaatakowal, uderzyl.
Flaneroph wzdryga sie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Jakze on wygladal, ten dran, co w Novigradzie smial
kogos drasnac?
Mruzysz oczy jak kot.
> Flaneroph namysla sie.
Flaneroph mowi: Zaraz sobie przypomne...
Kiwasz glowa ze zrozumieniem.
> Flaneroph mowi: Oj nie pamietam, wie pan.
Flaneroph macha reka z roztargnieniem.
Mowisz cicho do Flaneropha: Rozumiem.
> Flaneroph mowi: Uczeni to nie zajmuja sie takimi prozaicznymi sprawami, sam
pan rozumie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Oczywiscie, rozumiem, rozumiem.
> Flaneroph mowi: Ja tutaj rozwazam najistotniejsze problemy logiki magicznej,
nie mam czasu na takie tam...
Flaneroph prycha.
Flaneroph mowi: Aczkolwiek, do rzeczy.
Mowisz cicho do Flaneropha: Co nie zmienia faktu, ize bedzie trzeba zajac sie
ta sprawa/
> Flaneroph mowi: Otoz zglaszam sie do pana, jako do przedstawiciele tutejszego
... nobilatu...
Flaneroph namysla sie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Znaczy sie, sprawa.
> Flaneroph mowi: Azeby wplynal pan jakos na srodowisko wladzy!
Flaneroph mowi: To sprawa koniecznie sie trzeba zajac.
Kiwasz glowa powoli.
> Flaneroph mowi: Doprawdy. Ja jestem pracownikiem Uniwersytetu Oxenfurckiego,
drogi panie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Oczywiscie, musi sie to zmienic.
> Flaneroph mowi: Nie moge byc traktowany w ten sposob, to sie nie... to sie
nie... takie slowo na 'm'... niewazne.
Flaneroph prycha z rozdraznieniem.
Flaneroph mowi: Doprawdy...
Flaneroph mowi: I co?
Mowisz cicho do Flaneropha: Patrole strazy beda czesciej bywaly na poczcie,
zdecydowanie.
> Flaneroph spoglada na ciebie powaznie.
Flaneroph mowi: Pan zajmie sie ta sprawa?
Mowisz cicho do Flaneropha: Porozmawiamy o tym z Hierarcha.
> Flaneroph mowi: Dziekuje panu bardzo, doprawdy.
Mowisz cicho do Flaneropha: Oczywiscie.
> Flaneroph kiwa glowa z satysfakcja.
Mowisz cicho do Flaneropha: Wie Pan, takoz ja stad pochodze i nie pozwole, by
podrozni sie nie czuli w miescie bezpiecznie.
> Flaneroph mowi: Hm hm.
Kiwasz glowa powaznie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Nie godzi sie, by tak bylo, czyz nie?
> Flaneroph mowi: Zaraz zraraz...
Flaneroph mowi: Pan kupiec jest, tak?
Kiwasz glowa pewnie.
> Flaneroph mowi: Pan mowil, ze czego kupiec? Bizuterii, tak?
Flaneroph drapie sie po glowie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Zgadza sie.
Flaneroph mowi: Znaczy sie... blyskotki, klejnoty, te sprawy?
Mowisz cicho do Flaneropha: Jeno blyskotki, nie klejnoty.
Usmiechasz sie spokojnie.
> Flaneroph kiwa glowa.
Flaneroph mowi: Dobrze wiedziec.
Flaneroph mowi: No coz, ja tedy glowy nie bede panu szanownemu raczej
zawracal...
Kiwasz glowa ze zrozumieniem.
> Flaneroph mowi: Aczkolwiek!
Flaneroph wstaje z ociaganiem z fotela.
Wstajesz niechetnie z fotela.
> Flaneroph mowi: Mam dla pana propozycje.
Obrzucasz Flaneropha ciekawskim spojrzeniem, nie starajac sie nawet ukryc swego
zainteresowania jego osoba.
> Flaneroph mowi: Aczkolwiek to nie na dzisiaj, nie na teraz...
Flaneroph namysla sie.
Flaneroph mowi: Tak, tak.
Mowisz cicho do Flaneropha: Rozumiem.
> Flaneroph mowi: Pan zapamieta moje nazwisko, bo wizytowki nie raczylem wziac.
> Flaneroph mowi: W zasadzie w ogole nie posiadam wizytowek.
> Flaneroph mowi: Rozumie pan, pensja profesorska nie zezwala...
Flaneroph rozklada rece.
Mowisz cicho do Flaneropha: Oczywiscie.
> Flaneroph mowi: No tak. Wiec pan raczy moje nazwisko zapamietac i ja sadze,
ze jeszcze sie ujrzymy w czasie najblizszym. Potrzebuje kupca.
Flaneroph kiwa glowa.
Mowisz cicho do Flaneropha: Mam nadzieje, ize Pana nie zapomne, wiele to spraw
na glowie mam, oj wiele.
> Flaneroph kiwa glowa energicznie.
Flaneroph pstryka palcami.
Mowisz cicho do Flaneropha: Oczywiscie, z pewnoscia sie przydam.
Usmiechasz sie z mina zawodowego naciagacza.
> Flaneroph mowi: Prosze pana, ja rowniez, prosze pana...
Mowisz cicho do Flaneropha: Zapewne, tak to juz jest z ludzmi nauki.
> Flaneroph mowi: Wie pan, ten ostatnio sformulowany przez Thobbsona paradygmat
analityczny..
Kiwasz glowa pewnie.
> Flaneroph mowi: Doprawdy, zawraca mi glowe niesamowicie!
Mowisz cicho do Flaneropha: Nie dziwie sie.
> Flaneroph mowi: Ciekawa teoria, nie ma co, analiza magii poprzez analize
jezyka, hm hm. No niewazne.
Flaneroph mowi: Ja tedy powierzam panu ta sprawe z ow przestepca.
Mowisz cicho do Flaneropha: Sam interesuje sie tymi sprawami, magicznymi, jak
to sie mowi, jakby sie jakas kopia znalazla, z przyjemnoscia sie zapoznam.
> Flaneroph mowi: I rozbojnikiem...
Flaneroph kiwa glowa energicznie.
Kiwasz glowa spokojnie.
> Flaneroph mowi: I polecam sie na przyszlosc.
Flaneroph klania sie dystyngowanie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Milego dnia zycze Panu.
> Flaneroph podaza na zachod.
> Flaneroph krzyczy z oddali: Przepusccie mnie, alez ja jestem umowiony!

Poszukiwania...

Poczta.
Sa tutaj dwa widoczne wyjscia: wschod i polnoc.
Pek kluczy.
Piszacy list Flaneroph, ciezki jasnooki krasnolud i zabiegany pracownik poczty.

Oddychasz spokojnie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Prosze Pana, wystarczylo zastukac.
Usmiechasz sie spokojnie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Prosze za mna.
> Flaneroph kiwa glowa.
Flaneroph dolacza do twojej druzyny.
Flaneroph mowi: Straznicy, okropne typy.
> Flaneroph kreci ciezko glowa.

Tup tup...

Mala salka.
Jest tutaj jedno widoczne wyjscie: drzwi.
Flaneroph przybywa za toba zza drzwi.

Usmiechasz sie spokojnie.
Wskazujesz na fotel.
> Flaneroph mowi: Ja, drogi panie, stosuje sile argumentow. Niektorzy -
argumenty sily.
Flaneroph rozsiada sie wygodnie w fotelu, za duzym stolem.
Flaneroph mowi: A dziekuje serdecznie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Ano, zgadza sie.
> Flaneroph zdejmuje z siebie filcowy czarny kapelusz.
Rozsiadasz sie wygodnie w fotelu, za duzym stolem.
Mowisz cicho do Flaneropha: Takoz, w czym Panu pomoc?
> Flaneroph mowi: Otoz przejdzmy do rzeczy. Jak juz panu mowilem ostatnio,
musze na jakis czas zatrzymac sie w Novigradzie. Sam nie wiem, ile to bedzie,
lecz sadze, ze dosc dlugo tu zabawie.
Kiwasz glowa ze zrozumieniem.
> Flaneroph mowi: Praca badawcza nieco mi sie przedluza.
Mowisz cicho do Flaneropha: Oczywiscie, zapewne bardzo wazne zadanie.
Kiwasz glowa madrze.
> Flaneroph mowi: Stad tez naszedl mnie pewien pomysl. Sam pan rozumie, ze z
moimi przyzwyczajeniami, ktore wynioslam po latach urzedowania na
Uniwersytecie, gdzie mialem wlasny gabinet, nie moge wciaz przebywac w byle
obskurnej gospodzie.
Hmmmmm...
Kiwasz glowa spokojnie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Tak, da sie to jakos zrozumiec, jednako, jakze ja
mialbym w tym pomoc?
> Flaneroph mowi: Wobec tego rozgladam sie za miejscem, gdzie moglbym sie...
osiedlic na czas mojego pobytu tutaj. Gdy ostatnio tu bylem, bardzo spodobal mi
sie ten gmach. Jest odpowiedni dla mnie.
Usmiechasz sie ukazujac swe drobne, biale zabki.
> Flaneroph mowi: Zaraz panu powiem, w czym rzeez.
Flaneroph kiwa glowa z namyslem.
Mowisz cicho do Flaneropha: Slucham, slucham.
> Flaneroph mowi: Wobec tego mam dla pana pewna propozycje.
Kiwasz glowa powoli.
> Flaneroph mowi: Jestem pewien, iz gdzies na podaszu znalazlby sie jakis cichy
gabinecik, nie pogardze rowniez niewielkim, skronym salonikiem, najlepiej z
klawesynem...
Hmmmmm...
Namyslasz sie nad czyms. Tak...
> Flaneroph mowi: Sadze, ze moj dziekan za wszystko zaplaci, jestem pewien, a i
przyczyni sie to do rozwoju kontaktow pomiedzy instytucja, ktora reprezentuje,
a tym oto szacownym stowarzyszeniem, ktorego pan jest czlonkiem.
Flaneroph mowi: I zanim sie pan sprzeciwi, bo sadze, ze pan to zrobi...
Mowisz cicho do Flaneropha: Nienajlepiej z tym sytuacja wyglada...
> Flaneroph mowi: Powiem panu, ze nie potrzebuje duzo.
Mowisz cicho do Flaneropha: ...oczywiscie, domyslam sie.
Usmiechasz sie delikatnie.
> Flaneroph mowi: Moge nawet nie pojawiac sie wewnatrz,w trakcie trwania
transakcji czy zgromadzen cechowych.
Kiwasz glowa spokojnie.
> Flaneroph mowi: Ot, tylko tak na nocleg i zaciszna prace. Panstwo nawet mnie
nie beda widzieli.
Flaneroph mowi: I niech pan teraz poslucha.
Flaneroph mowi: Sadze, ze bylbym w stanie... to znaczy Uniwersytet, przeznaczyc
na moj pobyt tutaj okolo... hm hm...
Flaneroph mowi: Czterystu siedemdziesieciu zlotych koron.
Hmmmmm...
> Flaneroph mowi: Niemniej zauwazylem pewna rzecz.
Namyslasz sie nad czyms. Tak...
Namyslasz sie nad czyms, liczac cos na palcach. Tak...
Kiwasz glowa powoli.
Mowisz cicho do Flaneropha: Prosze mowic.
> Flaneroph mowi: Otoz cech panstwa zdaje sie wyjatkowo zle zabezpieczony
przed: primo, atakiem magicznym, secundo, podsluchem magicznym, tertio, przed
przeniesieniem sie wewnatrz za pomoca magii. Fachowo nazywamy to teleportacja.
Flaneroph chrzaka w zadumie.
Flaneroph mowi: W ramach przyjazni miedzy nami...
Flaneroph mowi: Sadze, ze moglbym sie tym zajac. Oczywiscie sam niczego nie
policze...
Flaneroph mowi: Z tym ze.
Flaneroph pstryka gwaltownie palcami.
Spogladasz spokojnie na Flaneropha.
> Flaneroph mowi: Potrzeba w tym celu zatrudnic przynajmniej dwoch pomocnikow,
najlepiej o stopniu przynajmniej bakalarskim. Sadze, ze przeznaczyc by na to
mozna okolo stu dwudziestu zlotych koron.
Drapiesz sie po lekkim zaroscie okalajacym twa twarz.
> Flaneroph mowi: Dalej, bede potrzebowal czternastu lichtarzy ze .
Hmmmmm...
> Flaneroph mowi: Na co pojdzie jakies... czy ja wiem, osiemdziesiat zlotych
koron. Musza byc bowiem srebrne.
Rozgladasz sie lekko.
> Flaneroph mowi: Nadto
Chrzakasz delikatnie.
> Flaneroph mowi: Do owych lichtarzy swiece z wosku pszczol zerrikanskich.
Przelykasz glosno sline... Glurp!
> Flaneroph mowi: Znam osobe, ktora moze to zalatwic za jakies szescdziesiat
koron. To ile juz mamy?
Mowisz cicho do Flaneropha: Ze tak powiem... sporo.
> Flaneroph kiwa glowa powoli.
Flaneroph mowi: Ale mniejsza z tym.
Flaneroph mowi: Oprocz tego trzeba cwierc litra krwi z niedzwiedzia o trzech
uszach. Chyba hoduja takie specjalnie gdzies w poludniowej Temerii. Wie pan,
jak to jest, teraz ani troche naturalnosci, wszystko sie masowo produkuje.
Flaneroph kreci lekko glowa.
Oddychasz powoli.
> Flaneroph mowi: Z dziewiecdziesiat piec koron na to pojdzie, jak sadze.
Flaneroph namysla sie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Mozliwe, calkiem, mimo, izem takich jeszcze
niedzwiedzi nie obaczyl w zyciu.
> Flaneroph mowi: Oczywiscie z piec zwojow na to pojdzie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Pewno tajemnica to wszystko, z ta magia i tymi
innymi...
> Flaneroph mowi: Sam pan rozumie, przy takich obrzedach zawsze nastapi
kilka... hm hm... samozaplonow.
Flaneroph macha reka.
Flaneroph mowi: A owszem, wie pan, trzeba dbac o renome.
Mowisz cicho do Flaneropha: Samo sie wie przez sie.
Usmiechasz sie delikatnie.
Mowisz cicho do Flaneropha: A coze z tymi... samozaplonami?
> Flaneroph mowi: Dodatkowo trzeba by przygotowac sie na to, ze kilka co
najmniej trzystuletnich oslich jaj na to pojdzie.
Flaneroph kiwa glowa w zadumie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Osle... jaja?
Unosisz brwi w niemym gescie zdumienia.
> Flaneroph mowi: Chyba maja takie w muzeum w Tretogorze.
Flaneroph mowi: A tak, tak.
Flaneroph mowi: Specjalna odmiana oslow jajorodnych, sam pan rozumie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Na Farnaga, coz za komponenty...
Kiwasz glowa spokojnie.
> Flaneroph mowi: Nauka idzie do przodu, noe rzezy sie pojawiaja...
Flaneroph mowi: Nowe rzeczy, tak.
Mowisz cicho do Flaneropha: Tak, nie da sie ukryc, z pewnoscia.
> Flaneroph mowi: Chyba te osly juz wyginely, ale to zadna nowosc. Gatunki
stworzone za pomoca magii zyja jakies trzy do pieciu pokolen.
Flaneroph mowi: Ale te komponenta - cudenka.
Flaneroph usmiecha sie z zachwytem.
Usmiechasz sie delikatnie.
> Flaneroph mowi: Nadto, jak sadze, przydaloby sie ze dwa kilo marchewek.
Oddychasz z ulga.
> Flaneroph mowi: Lubimy sobie nieco podjesc w trakcie rytualu. To z nerwow.
Wyszczerzasz zeby w szerokim, kupieckim usmiechu, mogacym rozmiekczyc swa
serdecznoscia kazde serce.
> Flaneroph mowi: U nas na Uniwersytecie to nawet jest specjalny Magazyn
Marchewkowy.
Mowisz cicho do Flaneropha: Juzem myslal, ize jakies niebieskie te marchewki
musialyby byc.
Kiwasz glowa ze zrozumieniem.
> Flaneroph mowi: Bo wie pan, profesor z poodgryzanymi paznokciami do niczego
sie nie przydaje, wiec lepiej marchewki gryzc.
Flaneroph wzrusza ramionami.
Flaneroph mowi: To tyle by bylo.
Mowisz cicho do Flaneropha: Zgadzams sie, absolutnie.
> Flaneroph mowi: Taaak... tak z rachunkow to wyjdzie...
Flaneroph marszczy powaznie czolo.
Flaneroph mowi: Pewnie ze 80 koron to bedzie mi pan winny.
Flaneroph macha reka lekcewazaco.
Oddychasz powoli.
> Flaneroph mowi: Ale co tam, ja pieniedzy nie wyludzam, wiec jakos sie
umowimy.
Mowisz cicho do Flaneropha: Oczywiscie, rozumiem.
Kiwasz glowa dobrotliwie.
> Flaneroph mowi: Powiedzmy, ze uisci pan piecdziesiat. Akurat przyda mi sie,
azeby wpisac sie do rejestrow.
Mowisz cicho do Flaneropha: Tak, jeno problem jest podstawowy pewien.
Drapiesz sie po lekkim zaroscie okalajacym twa twarz.
> Flaneroph mowi: Bo niech pan sobie wyobrazi, ze gdy chcialem na poczcie cos
zalatwic, nie moglem, gdyz nie znali mojej tozsamosci. Tak... Zgubili gdzies
moje dokumenta.
Mowisz cicho do Flaneropha: Nieladnie z ich strony.
Mowisz cicho do Flaneropha: A gdziez oni je zgubic mogli?
> Flaneroph mowi: I teraz musze nowe zalozyc. Za oplata 50 koron.
Flaneroph rozklada rece.
Kiwasz glowa spokojnie.
> Flaneroph mowi: Moze adiunkt Grubber zrobil mi taki zarcik, rozumie pan. Na
wydziale magii teoretycznej robimy sobie rozne dowcipy.
Flaneroph macha reka lekko.
Mowisz cicho do Flaneropha: Kosztowne, co tak widze.
> Flaneroph mowi: Istnieje nawet specjalne zaklecie Gubienia Dokumentow.
Mlaskasz chciwie.
Hmmmmm...
Mowisz cicho do Flaneropha: O tym nie wiedzialem.
> Flaneroph mowi: Pamietam, ze kiedys to dziekanowi... a niewazne, stare czasy.
Flaneroph wydaje z siebie dlugie hmmmmm...
Mowisz cicho do Flaneropha: Lepiej nikogo w Cechu tego nie uczyc, bo ciezko by
bylo.
> Flaneroph mowi: A niby dlaczego wazne dokumenta tak czesto sie gubia?
Mowisz cicho do Flaneropha: Pojecia nie mam.
> Flaneroph spoglada na ciebie madrze.
Rozkladasz rece bezradnie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Takoz teraz juz wiem.
> Flaneroph mowi: Wlasnie dlatego, ze zaklecie to weszlo do powszechnego uzytku
Kiwasz glowa ze zrozumieniem.
Mowisz cicho do Flaneropha: To teraz co do problemu...
Hmmmmm...
> Flaneroph mowi: W kazdym badz razie. Jesli nie bedzie to dla pana klopotem,
ja bym pobral oplate, a jutro nakaze wniesc moje bagaze.
Flaneroph mowi: Prosze sie nie przejmwac tym krukiem, jest wypchany, jakby co.
Flaneroph mowi: Czasami lubi pofruwac, ale nie zabronie biedakowi.
Usmiechasz sie spokojnie.
Kiwasz glowa powoli.
Mowisz cicho do Flaneropha: Ale, tego...
Hmmmmm...
> Flaneroph mowi: Ostatnio zaczepil o kandelabr i troche waty z niego wylatuje,
ale nie sadze, zeby byla to jakas wieksza przeszkoda...
Spogladasz gdzies.
Mowisz cicho do Flaneropha: Calkiem mozliwe, ize nie, w koncu to ta wata mu sie
chyba za bardzo nie przydaje.
> Flaneroph wzrusza ramionami.
Mowisz cicho do Flaneropha: To wracajac do problemu...
> Flaneroph mowi: Nie jestem zoologiem.
Drapiesz sie po lekkim zaroscie okalajacym twa twarz.
Mowisz cicho do Flaneropha: Ja w Cechu wladzy nie mam zadnej, co najwyzej moge
o Panu opowiedziec Mistrzowi...
> Flaneroph mowi: Pan nie robi problemow... pan sie do rzeczy wezmie.
Flaneroph przewraca oczami.
Mowisz cicho do Flaneropha: ...bo to od Niego jeno wszystko zalezy.
> Flaneroph mowi: Biurokracja, wszedzie ta biurokracja.
Mowisz cicho do Flaneropha: Ano, zgadza sie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Wszystko to musi byc w dokumentach, a i ustalone
gruntownie.
> Flaneroph mowi: Ale, jak juz mowilem, ja w oczy zupelnie nie bede sie rzucac.
Wielka rzecz, ze czasem na balkon pranie wywiesze albo kilka oczu traszek
porozrzucam...
Flaneroph mowi: Nikt nie zauwazy.
Mowisz cicho do Flaneropha: Sam podejmowac decyzji tak waznych, jak wynajem
pokoi w Cechu sie nie osmielam.
> Flaneroph mowi: Nawet nadpalonych firanek.
Mowisz cicho do Flaneropha: Oczywiscie, co do tego jestem pewien...
> Flaneroph drapie sie po glowie.
Flaneroph macha reka.
Mowisz cicho do Flaneropha: ...jednako wie Pan, coze ja, biedny polelf,
staruszek na dodatek, moge uczynic?
> Flaneroph mowi: No dobrze, dobrze.
Mowisz cicho do Flaneropha: Nie za wiele.
Przewracasz oczami.
> Flaneroph mowi: Nie bede od pana za wiele wymagal. Niech pan przedsatwi
sprawe komu trzeba.
Namyslasz sie nad czyms. Tak...
> Flaneroph mowi: I zobaczymy.
Kiwasz glowa ze zrozumieniem.
Mowisz cicho do Flaneropha: Oczywiscie.
> Flaneroph mowi: Tymczasem te finansa, o ktorych mowilem...
Mowisz cicho do Flaneropha: Takoz wie Pan, ize nasi straznicy nie sa za bardzo
ugodowi.
> Flaneroph mowi: Dobrze by bylo, gdyby pan teraz mi dal, bo musze ta spawe
wreszcie zalatwic. Gdyby natomiast okazalo sie, ze sprawa nie wyjdzie,
potraktujemy to jako pozyczke.
Flaneroph pstryka z namyslem palcami.
Mowisz cicho do Flaneropha: Rozumiem, niech takoz bedzie.
> Flaneroph mowi: Musze te dokumenta zalatwic, nie ma co.
Mowisz cicho do Flaneropha: Oczywiscie, moze Pan liczyc na moja pomoc, dla
dobra Cechu.
Podnosisz sie z leniwie od stolu.
Mowisz cicho do Flaneropha: Za momencik wroce.
> Flaneroph mowi: A te zabezpieczenia... tym sie trzeba zajac, powiadam panu.
Byly i u nas takie przypadki.
Flaneroph kiwa glowa.
Kiwasz glowa ze zrozumieniem.
Mowisz cicho do Flaneropha: Bezsprzecznie, zgadzam sie.
Mowisz cicho: Momencik.

Tup tup...

Mala salka.
Jest tutaj jedno widoczne wyjscie: drzwi.
Za duzym stolem siedzi Flaneroph.

Oddychasz spokojnie.
Rozsiadasz sie wygodnie w fotelu, za duzym stolem.
> Flaneroph kiwa glowa.
Dajesz wiele zlotych monet Flanerophowi.
> Flaneroph mowi: Ot chocby na Wydziale Ochrony Srodowiska.
Mowisz cicho do Flaneropha: Prosze bardzo, tu jest 50 koron na dokumenty.
> Flaneroph mowi: To byla barzo przykra sprawa.
Flaneroph kiwa glowa.
Flaneroph mowi: Doskonale, dziekuje uprzejmie.
Mowisz cicho do Flaneropha: A coze tam sie dzialo?
> Flaneroph mowi: Wie pan, nie mieli zabezpieczenia. Bo wowczas wprowadzalismy
je w bibliotece...
Kiwasz glowa spokojnie.
> Flaneroph mowi: I oni na swoja kolej czekali. A w miedzyczasie pewien
nieodpowiedzialny student trzeciego roku teurgii stosowanej (najpewniej w
stanie nietrzezwym) spopielil kilka istotnych elementow modelu oczyszczalni
sciekow.
Flaneroph krzywi sie lekko.
W ostatniej chwili decydujesz sie nic nie mowic.
> Flaneroph mowi: Mielismy pozniej sprzatania... oj oj...
Mowisz cicho do Flaneropha: To nicpon.
Krecisz ciezko glowa.
> Flaneroph mowi: Trzeba bylo wylowyc najpierw kilku co mniej ruchliwych
profesorow.
Kiwasz glowa ze zrozumieniem.
Mowisz cicho do Flaneropha: Nieprzyjemna sprawa, nie powiem.
> Flaneroph mowi: Nastepnie calosc posprzatac, suszyc...
Oddychasz spokojnie.
> Flaneroph mowi: Studenteria miala ucieche, bo przez dwa miesiace nie bylo
zajec. A zapachy jakie, powiadam panu!
Usmiechasz sie ukazujac swe drobne, biale zabki.
Mowisz cicho do Flaneropha: Zapewne... upajajace.
> Flaneroph mowi: No nic, nie zawracam panu dluzej glowy.
Wyszczerzasz zeby w szerokim, kupieckim usmiechu, mogacym rozmiekczyc swa
serdecznoscia kazde serce.
Mowisz cicho do Flaneropha: Moze zje Pan cos i napije sie?
> Flaneroph mowi: Zalatwie ta sprawe w urzedzie, pozniej mam wizyte u... jak wy
go nazywacie?... gubernator, ksiaze?
Flaneroph mowi: Naczelnik?
Mowisz cicho do Flaneropha: Hierarcha.
> Flaneroph mowi: Hierarcha, o.
Usmiechasz sie spokojnie.
> Flaneroph mowi: Chcial ze mna porozmawiac o pewnym przykrym incydencie, ktory
ostatnio mial miejsce.
Flaneroph przewraca oczami.
Flaneroph mowi: Nie ma co, drobiazgowy facet.
Mowisz cicho do Flaneropha: Rozumiem, mam nadzieje, ize nic powaznego.
> Flaneroph mowi: Tylko dlatego, ze tym szczurom powyrastaly macki...
Mowisz cicho do Flaneropha: Ano, tak to juz bywa, powaznie podchodzi do swych
obowiazkow.
> Flaneroph mowi: Od razu wielkie halo.
Bledniesz jak sciana.
Mowisz cicho do Flaneropha: A gdziez one lazily, te szczurzyska?
> Flaneroph mowi: Widzi pan, uznalem, ze piwo w gospodzie troche... zbyt malo
piwne.
Kiwasz glowa ze zrozumieniem.
> Flaneroph mowi: A ze akurat dysponowalem odpowiednim zakleciem...
Flaneroph mowi: No ale nie smakowalo mi, wiec do kanalu wlalem. I niech pan
sobie wyobrazi, ze po zaledwie dwoch kwadransach wylaza stamtad takie
szczury... nieciekawe generalnie... no ale coz, zdarza sie.
Flaneroph mowi: Wypadek przy pracy.
Mowisz cicho do Flaneropha: Magia jest nieprzewidywalnia, tak widac.
Drapiesz sie po lekkim zaroscie okalajacym twa twarz.
> Flaneroph mowi: A ze tego piwa to z cztery beczki byly... Byla skarga i teraz
trzeba sie przed wladzami tlumaczyc.
Mowisz cicho do Flaneropha: Dziwne dzialania niekiedy, nic sie nie poradzi.
Kiwasz glowa ze zrozumieniem.
Mowisz cicho do Flaneropha: Zatem mam nadzieje, ize problemow duzych Pan miec
nie bedzie.
> Flaneroph mowi: Raczej nie.
Flaneroph mowi: A co do obiadu, to nie odmowie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Tylko prosze nie praktykowac niczego przy
Hierarsze.
Kiwasz glowa ze zrozumieniem.
> Flaneroph mowi: Wprawdzie dosc pozna teraz pora, ale w sam raz na pozna druga
kolacje. Ewentualnie wczesne sniadanie.
Flaneroph wydaje z siebie dlugie hmmmmm...
Mowisz cicho do Flaneropha: Wybierze Pan cos?
> Flaneroph czyta z zainteresowaniem karte dan.
Usmiechasz sie spokojnie.
Kiwasz glowa pewnie.
> Flaneroph mowi: Nic duzego...
Flaneroph mowi: Ten gulasz smacznie wyglada.
Zamawiasz dla Flaneropha gulasz, placac 50 miedziakow.
> Flaneroph przyjmuje i zjada gulasz.
Mowisz cicho do Flaneropha: Prosze bardzo.
Mowisz cicho do Flaneropha: A cos do picia?
> Flaneroph kiwa glowa z zadowoleniem.
Flaneroph mowi: Dziekuje serdecznie, nie.
Kiwasz glowa ze zrozumieniem.
Mowisz cicho do Flaneropha: Rozumiem.
> Flaneroph mowi: Natomiast... powiada pan, zeby sztuk przy hierarsze nie
praktykowac, tak?
Kiwasz glowa pewnie.
> Flaneroph mowi: Dobrze, ze mnie pan uprzedzil, bo aby zlagodzic go,
przygotowalem taka smieszna, trywialna, owszem, lecz dosc zabawna, sztuczke.
Mowisz cicho do Flaneropha: Dosc trwozliwie do nich podchodzi.
> Flaneroph mowi: Polega ona na tym, ze glowa tego... no... ofiary...
Flaneroph macha wymownie rekami.
Obrzucasz Flaneropha ciekawskim spojrzeniem, nie starajac sie nawet ukryc swego
zainteresowania jego osoba.
> Flaneroph mowi: Sam pan rozumie. Rozmaite ksztalta przybiea.
Flaneroph mowi: Przybiera.
Mowisz cicho do Flaneropha: Lepiej nie praktykowac.
Kiwasz glowa szybko.
> Flaneroph usmiecha sie niepewnie.
Flaneroph mowi: Ale to naprawde wesolo wyglada.
Mowisz cicho do Flaneropha: Bo zle by sie dzialo, sam Pan rozumie.
> Flaneroph mowi: Chociaz przyznam, ze czasami zdarza sie, ze to i owo...
ekhn... to i owo luskami obrosnie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Gdyby Hierarcha nie obawial sie magii, nie byloby
tej afery ze szczurami.
> Flaneroph mowi: Ale to zaledwie z 38% przypadkow.
Usmiechasz sie delikatnie.
> Flaneroph mowi: No a owszem.
Flaneroph mowi: Dobra rada.
Kiwasz glowa madrze.
Mowisz cicho do Flaneropha: Takoz, czas wracac nam do pracy.
Podnosisz sie z leniwie od stolu.
> Flaneroph kiwa glowa.
Flaneroph mowi: Racja, racja.
Flaneroph wstaje leniwie od stolu.
Flaneroph dziekuje ci uprzejmie.
Mowisz cicho do Flaneropha: Powodzenia przy rozmowach z wladza zycze.
> Flaneroph klania sie z gracja.
Flaneroph mowi: Dziekuje raz jeszcze i polecam sie na przyszlosc.
Flaneroph mowi: Bene vale.
Flaneroph podaza za drzwi.

Linki