Coehrn
Coehrn Grann van Hoogdalem aep Kevynn aep Rovvan aep Igoenhorn - półelfi panicz.
Przodkowie i rodzina
Pradziad, Igoenhorn van Hoogdalem, dorobił się - bez wnikania w szczegóły - pewnego majątku, podróżując po świecie. Po powrocie do domu wykupił udziały w spółce Agilen Mans, zostając wspólnikiem Anglera Dangsta. Synów miał dwóch - Rovvana i Bregnana - oraz córkę Agnethę. Pierwszy z nich ożenił się z córką Dangsta, przejął udziały od ojca i teścia, po czym brata ze spółki wysiudał. Zacięty był to typ, który w pełni zasłużył na przezwisko ('Rovvan Vkurviony'). Syna miał jednego, którego imionami Kevynn Gantz nazwał i który to jest ojcem Coehrna. Kevynn miał zaś cztery żony, z których trzy urodziły mu dzieci: Marionn Agelsbrann (człowiek, syn Rouvig Gail i córka Avnaelle Edemanthe), Calanai (półelfka, syn Kallavar Tayn), Angiven (elfka, syn Coehrn Grann) i Silje (człowiek, bezpłodna - a przynajmniej tak twierdzi).
Herb i zawołanie rodowe/dewiza
Herb rodu van Hoogdalemów to tarcza z lewa w skos ścięta, a na niej w polu pierwszym barwy czarnej trzy złote feniksy patrzące srebrem zbrojone, zaś w polu drugim barwy błękitnej cztery srebrne runy. Dewiza i zawołanie rodowe w jednym to Haaver Laas (wymyślone przez Igoenhorna i chyba tylko on wiedział, co tak naprawdę to znaczy i w jakim to języku jest).
Początki, pierwsza praca
Angiven postanowiła urodzić syna w Vicovaro (rodzinnym jej mieście), co nie spodobało się ojcu. Dzieciństwo i wczesny okres nastoletni spędzał zatem to w jednym domu (Nilfgaard), to w drugim (Vicovaro właśnie), bo i rodzice niedługo po jego narodzinach się rozstali, dbając jednakowoż o jedyny pozostały owoc ich związku. Pierwszego nauczyciela miał w osobie gnoma z Tir Tochair, który w Agilen Mans pracował i Halv Verstappen się zwał. Ponieważ to Rouvig był planowany na następce Kevynna, ten drugi postanowił (pamiętny historii o rodzinnych ekscesach), że Coehrn nie będzie pracować na miejscu, i - po przejściu odpowiedniego szkolenia - zostanie tzw. wysłannikiem handlowym. Ruszył więc w świat młody panicz po kilku latach nauki i przez kilka następnych rezydował w państwach zależnych Cesarstwa i jego prowincjach - zbierał informacje, przesyłał do domu dokumenta wszelakie, tworzył skuteczne raporty (wcale nie będąc szpiegiem przemysłowym), hulacząc przy tym nielicho, bo go stać było (ale i księgi czytał i osoby różne poznawał). Okazjonalnie i o największe miasta państw północy "zahaczyć" zdążył. Błogie to było życie, to i panicz nie narzekał.
Loic'dan Mungo Ponteverie
W Attre maga spotkał, co się przedstawiał jak powyżej, i który pracę mu zaoferował - coś pomiędzy pomagierem, sekretarzem, kancelistą i służącym (w grę nie wchodził termin czy pobieranie jakichś nauk). Skuszony wizją kolejnej nie aż tak trudnej a intrygującej posady, Coehrn się zgodził (a i w domu sprzeciwu, o dziwo, nie napotkał). Spedził następne nieomal dwa lata w siedzibie maga, na zachodzie Gór Amell. Zajęcie okazało się ciut bardziej wymagające niż się spodziewał, ale wciąż znośne. Loic'dan szukał sposobu na efektywne wydobycie (drogą magiczną, oczywiście) jadeitu ze wspomnianych gór, który to minerał widocznie do czegoś był mu bardzo potrzebny. Napomknął też coś kiedyś o żywiole ziemi, ale nie było żadnych poszlak ku temu, by twierdzić, że udało mu się wezwać d'ao (a co dopiero mu rozkazywać). Mag zniknął niespodziewanie pewnego dnia, nic ze soba nie zabierając, a półelfiemu paniczowi pozostały po tej pracy tautaże na dłoniach, o których nie rozmawia aż tak chętnie (tak jak i o powodach, dla których musiał sam uciekać z siedziby następnego dnia).
Liga Gwiazdprzestrzeni
Członkiem tejże, jak to pewnego dnia nieostrożnie się zdradził, był Loic'dan. Według jego słów, "skupia ona tych, którzy odwracają się tyłem do spraw przyziemnych, by szukać w przestrzeni nadniebnej odpowiedzi na wznioślejsze pytania" (czyli nie wiadomo dokładnie i do końca, kogo). Coehrn wywnioskował z wypowiedzi, że zdaniem tychże osobników można odbywać podróże drogą niemagiczną do miejsc na niebie. Nie wie nic więcej na jej temat, a wszelkie dalsze poszukiwania nie przyniosły jakiegokolwiek skutku (co rodzi pytania - może to tylko wymysł maga był?).
Wieszczy sen lub przepowiednia
Może to chwilowo dar przez bogów zesłany (albo Loic'dan coś mu w głowie grzebał podczas snu jego), ale miał w tym okresie Coehrn raz sen, którego wspomnienie nie opuściło go nigdy. We śnie tym widział zagładę świata, jaki znał, w sposób, jakiego nie znał. Rozumiał to tak, że prędzej czy później zagrożenie takie nadejdzie i że winni wszyscy byli stawić mu czoła razem, tymczasem wyżynają się bezmyślnie. Ale to tylko zdanie jednego panicza...
Pobyt w Starym Świecie
Uciekł Coehrn do tak zwanego Starego Świata, gdzie wałęsał się przez jakieś trzy lata, okazjonalnie do domu pisując. Żadne przekazy pieniężne od rodziny nie docierały tak daleko, zabrał się więc do pracy, wykorzystując nabyte doświadczenie. Był bibliotekarzem, archiwistą, antykwariuszem, poszukiwaczem ksiąg, tłumaczem, rachmistrzem, pocztylionem, genealogiem nawet itd. Pisał artykuły, przeprowadzał sondaże, tworzył poezję "na zamówienie" (udzielając swego talentu mniej w niego zasobnym) i inne rzeczy robił, o których wspominać niezbyt lubi. Zaznał w życiu po raz pierwszy czegoś, co można nazwać "jeszcze nie biedą, ale już nie zamożnością", to i za domem mu było tęskno.
Powrót na kontynent
Wrócił, do domu zajrzał, pół roku tam zbałamucił, po czym znów dla rodzinnej spółki pracować zaczął - acz tym razem na terenach państw Nordlingów. Życie znów zdawało się proste i piękne (a sakiewka przyjemnie ciążyła). Mija rok, potem drugi. Pewnego razu w Oxenfurcie spotyka...
Towarzystwo Badawcze 'Moingarn'
... członka nilfgaardzkiego Towarzystwa Badawczego 'Moingarn'. Oferuje mu on przynależność do tej organizacji światopoznawczej, która łączy zamiłowanie do wiedzy o państwach północy z całkowicie jawnym i w pełni etycznym białym wywiadem (i naprawdę nie znalazł się nikt, kto by sądził inaczej).
Czas dzisiejszy i charakterystyka ogólna
Pracę w rodzinnej firmie łączy z okazjonalnymi zleceniami dla TBM, którego jest członkiem-korespondentem (a to prześle najnowsze listy gończe, a to cenniki ekwipunku lub ziół i inne niezobowiązujące rzeczy). Raz mocno zachorował, a mikstury takie mu dziwne podawali, że podejrzewał potem u siebie taneczną manię (bo i porywał innych i siebie do tańca - czasem wciąż to go bierze). Znalazł miłość swego życia, marudną piegowatą piękność o imieniu Raenn (i zabliźnioną nieco, ale - nikt nie jest idealny). Z innych beczek - eksperymentuje z religiami innymi niż własna (mawiają, że był wyznawcą i Ranalda, i Świętych Smoków, i Melitele, i Wiecznego Ognia), przez krótki czas był też oficjalnym kurierem księstwa Aedirn (ale wyrzucił róg, bo nie chcieli mu dać ważniejszego stanowiska). Hazardzista nałogowy, gdy nikt nie patrzy (w co się da: trzy kubki, koło fortuny, "oczko", kości etc.). Podobno tworzy poezję awangardową, ale nikt jej nie widział. Amator damskich wdzięków w okresie letnim, gdy młode i urokliwe mieszczanki odsłaniają ciut więcej ciała (już nie, odkąd się ożenił). Stara się stołować tylko w najlepszych karczmach. Marzy o tym, by kubek sam mu się napełniał likierem kawowym. Chodzi ubrany na czarno, bo uważa to za właściwe (i nieustająco modne). Wynajmuje pokój w Białym Kle i bardzo go sobie chwali (zwłaszcza pojemny kufer). Zgłasza czasem jakieś pomysły, ale nie mówi tego głośno, bo i tak nikt by nie zrozumiał, o co mu chodzi. Rozchełstuje też nieraz koszulę - i to zupełnie bez powodu. Zbija z pantałyku.