Początki kupiectwa (książka)
Jump to navigation
Jump to search
PERGAMIN CUDEM URATOWANY O POCZATKACH KUPIECTWA W NASZYM MIESCIE ZNACZACY. "W dawnych czasach, w srodkowej czesci puszczy mieszkal bartnik co pszolom miod wybieral. Zona jego i syn miod ten na pobliski zamek dostarczali, z czego chleb a czasem i mieso mieli, jednak glod czas caly w trzewia im zagladal. Tak mijal rok za rokiem, az syn, ktorego Nivi wolano rzekl do ojca: - Wezme troche miodu w swiat wyrusze, a co mnie spotka jak wroce opowiem. Wziowszy gar z miodem na plecy i miecz zwyczajny, jaki kazdy posiadal poszedl w swiat. Bor i las w dzien przyjazny , w nocy zdawal sie chlopcu starszny i wrogi, doznal wiec ulgi niemalej gdy nagle z gestwiny osada nieznana sie wylonila. Wszedl smialo mied zy chalupy, az spotkal stworki nieznane, ktore niziolkami - z obrazow ludowych znanymi - chlopcu sie zdaly. Przedstawil sie mlodzian, a ze nowopoznana rasa przyjazna mu byla ostawil im garnek z miodem. Wielkie zdumienie zapanowalo w nizinnej wiosce i wyra z rozkoszy przebiegl przez wszystkie twarze, gdy miodu zakosztowaly. Biesiada z przysmakami kuchni na swiat caly slynnej do rana sie przeciagnela. Gdy slonce mocniej juz przygrzewalo nastartszy z rodu przywal do siebie mlodziana i w zamian za obietnice, z e odtad zawsze bedzie do nich z miodem zajezdzal przepiekna kurtke z orkow skory uszyta i pyszny noz kamieniami wylozony mu podarowal. iedzial, ze na niedostatek broni ciagle narzekaja bo w wedrowkach ich na niespodzianki rozne czesto sa narazeni. Nagle jeden z nich zagrodzil mu droge i powiedzial tylko -Dawaj Strach zdjal chlopca o mienie i zycie swoje, gdy spojrzal na Elfa ogromnego, -jednak przytomnosc umyslu nakazala mu powiedziec: Spojrz panie na ten -sztylet i na miecz moj. Potrzebujesz to bierz zwaz jednak, ze jesli teraz -wezmiesz raz tylko wezmierz. Gdy mnie puscisz jednak wolno na wiosne kazda -i jesien po dziesiec mieczy ci przywioze i sztyletow mnostwo, a wymienie je -z toba na wiedze : o ziolach, zwierzetach, lesie. Elf mine glupia zrobil po -z poczatku zrozumiec nie mogl co mowia do niego jednak gdy chlopiec slowa swoje dwakroc jeszcze powtorzyl usmiech rozpromienil twarz jego i reke na zgode do chlopca wyciagnal. W zamian za sztylet przepiekny ziol szukac chlopca na uczyl. Szedl wiec tedy Novi w dalsze strony ziol po drodze szukajac, a co znalazl za pazuche chowal, az doszedl do gor niedostepnych sniegiem pokrytych , gdzie mroz i wiatr panuje, a opuszczajac nieprzyjazna kraine ogra spotkal, ktory z ran krwawil, a z zimna jak osika sie trzasl. Ulitowal si e chlopiec nad nieszczesnikiem rany mu ziolami oblorzyl, a korzen starty jako strawe mu podal. - Opuszczam te strony nieprzyjazne masz kurtke, ogrzej sie i spij a jutro lepiej poczujesz sie i w swoja strone bedziesz mogl sie udac. - Ogr z bolu wielkiego wskazal tylko na glaz, obok stojacy. Podszedl chopiec do kamienia i odrzuciwszy go, pakunek wielkiego rozmiaru zobaczyl w wyzlobionej jamie. Rozwiazal suply i zoczyl mlot wielki, ktory do niewiadomych rzeczy mogl sluzyc. Gdy szedl dalej coraz wyzej i wyzej zobaczyl jaskinie jakies, a ze noc byla blisko schronienia postanowil tam poszukac. Przespawszy noc cala gdy jasno sie zrobilo zorientowal sie, ze jaskinia to tunel w litej skale wydrazony czyimis rekami. A na wschodniej scianie napis taki ujrzal: "Siedlisko w wielkim pasmie MAHAKAMU. Jeslis az tutaj wedrowcze doszedl wielkim jestes podroznikim, bacz jednak na zycie swoje gdzyz ten co zlo czyni niechybnie je w grotach ostawi". Stropil sie wielce i wszedl wglab tunelu lekko w dol nachylonego. Po dlugim marszu doszedl do rozgalezienia lecz w jednej z odnog odglosy jakies uslyszal. Wedrowal godziny dlugie az nagle za zakretem natknal sie na nieznana gromade, ktora w opowiesciach o jciec jego krasnoludami nazywal. Krasnoludy, ktore rekami golemi tunel drazyly krew z pod pazurow saczac, przerwaly prace i groznie popatrzyly na mlodziana bylyby go pewnie przepedzily gdyz znane byly z tego, ze obcych w siedzibach swoich nie lubily widzi ec gdyby nie to, ze chlopiec nagle mlot podniosl i zamach zrobil. Szum strachu przebiegl przez gawiedz krasnoludzka gdyz ciosu strasznego sie spodziewaly. Wielkie bylo ich zdumienie gdy mlot znienacka w ruch wyprowadzony glowy ich minal i w skale trafil. Po tym co stalo sie niektore z nich zastygly tak jak staly, a niektore przysiadly na swoich zadach- jeden zemdlal nawet. Chlopiec mlotem swoim tak wielki kawal skaly odlupal jaki wszystkie krasnoludy drazyc by musialy przez trzy dni. Nie tylko mlot podaro wany im zostal ale i wiedza jak ogien krzesac i rude - ktorej w skale mnostwo bylo ukrytej - na metal zamieniac, miecze i mloty nie kamienne lecz z zelaza robic. Przywodca ich za nogi chlopca ujal dajac mu w podziece mieszek z bialymi iskrzacymi kamieniam i, ktorych blask porazic mogl i obiecujac, ze gdy wracal bedzie skrzynie mieczy prostych acz doskonalych odebrac mogl bedzie. Tak trafil mlodzian do osady ludzkiej gdzie pomienial wszystko na monete zlota i srebrna a pozywienia nabrawszy wszelkiego w droge powrotna sie udal. Jednak zanim do domu dotarl lat pare jeszcze wymienial sprzety wszelakie miedzy nacjami, ktore jedno znajac o drugim pojecia nie mieli. A sklepy z zielem i korzeniem gdzie tylko mu pozwolono zakladal. Po latach tulaczki ciagnietym przez pare pysznych koni wozem mlodzian do boru powrocil. Oczom nie mogl uwierzyc gdy zgliszcza domu swojego ujrzal i ciala jeszcze nieostygle rodzicieli swoich. Bol targnal jego sercem lecz nawet nie wiedzial na kim zemsty s zukac. Wzrok jego przykuj roj much co w jednym miejscu sie usadowil. Gdy si e zblizyl deske ujrzal, na ktorej muchy do mazi miodowej przylepione imie pana z zamku pobliskiego tworzyly. Wiedzac o majetnosci swojej mysl o powrocie do siedziby ludzkiej nie d ala mu spokoju. Pochowal wiec rodzicieli swoich i dobytek zebrawszy oraz krolowe rojow pobliskich ze soba wziawszy, w droge sie udal. Nie koniec to jego nieszczesc. Gdy droga bagna przebywal druzyna skavenow i orkow, ktora w sluzbie na tych terenach byla najeta po udanym napadzie biesiade w lesie rozpoczela. Gdy tylko chlopca zoczyli mieczow dobywszy z pewnoscia zaszlachtowali by go. No vi wiele nie myslac majatek pozucil i w mokradel wody skoczyl. Sludzy chaosu bezradnie patrzyli jeno, jak zdobycz im odplywa wsrod wezy i jaszczurow, gdyz istoty te nierozumne, umiejetnosci tej nigdy nie posiadly. Na oslode pozostal im jednak woz sprze tow pelen. Novi ponownie przemierzyl wszystkie znane krainy o swoim nieszczeciu rozpowiadajac. Pzrywodca Krasnoludow ,ktory najwiecej Noviemu zawdzieczal zwolal narade wielka wszelkich nacji praca sie trudniacych a przez slugi chaosu gnebionych i jako pierwszy rzekl: - Slug chaosu nie damy teraz rady pognebic. Wyposazenie nasze marne i rody nieliczne. Trza nam w sile urosnac i wtedy wojne poprowadzic. Ten tylko mlodzian potrafi nas uposazyc odpowiednio , abysmy w dostatki oplywali. Dlugo trwaly obrady lecz zgodnie postanowiono wynagrodzic chlopcu trud jego ,gdyz wszelkie stworzenie kozysc tylko z dzialan jego odnosilo. Postawiono tedy zamek pyszny w miejscu niedalekim od siedzib wszystkich narodow i chlopca na nim osadzono, a osade pobliska Novigradem od imienia jego nazwano. Uczyl wiec mlodzian sztuki kupiectwa kazdego kto chetnym byl i pomagal nacjom znamienitym w sile rosnac, a i o swoja majetnosc dbajac korzysci z handlu korzennego wielkie czerpal. Po czasie pewnym rzesza kupcow rade utworzyla , a osada tak sie rozrosla, z e wlasna straz utrzymywala, mury, swiatynie i targowisko postawila oraz latarnie dla handlu morskiego wybudowala. Dlugo panowal i sprawiedliwie Novi chlopiec z boru, nie dane mu bylo jednak pomsty na chaosie zasmakowac. W ostatniej woli swojej rownosc kupiectwa zaznaczajac wladze radzie kupcow oddal aby ci wspolnie rozwojem miasta i nowych krain kierowali." Taki to pergamin w spalonej bibliotece znalazlem i dla przypomnienia poczatku kupiectwa w miescie naszym skrzetnie przepisalem, aby ku potomnosci zachowac... Gargar Kupiec Korzenny